Dokładnie 15 lat temu 4 czerwca odbyły się wybory kontraktowe, które były symbolicznym końcem komunizmu w Polsce, PZPR poniósł w nich klęskę. Polacy znów mieli stać się gospodarzami w swoim kraju. Z wielką nadzieją czekano na to jak bohaterowie wali z komuną zmienią Polskę. Prawda jest jednak taka, że dla wielu z nich niepodległość spadła z nieba, było to wielkie zaskoczenie, po za nocnymi rozmowami o tym jak zmienią Polskę i jak będzie wyglądać nie wiedzieli zbyt wiele. Wybory na prezydenta Polski w 1990 r. pokazały, jak krucha była wspólnota byłych opozycjonistów („wojna na górze”). Podzielili się według poparcia na dwóch kandydatów, na dwie wizje Polski i podejścia do postkomunistów, którzy jak się wydawało odchodzą na śmietnik historii. Mimo, że byli działacze PZPR nie mieli na razie szans w polityce umacniali się na pozycjach gospodarczych, wykorzystując dawne wpływy i znajomości a SB–ecy, którzy nie przeszli weryfikacji zakładali mafie. Wybory te pokazały również oblicze polskiego społeczeństwa w obdarzyło wielkim zaufaniem „szamana z Peru”. Zjawisko Tymińskiego, będzie wracało na nowo pod różnymi postaciami.
Opozycjoniści nie bali przeprowadzić się radykalnych reform ekonomicznych (plan Balcerowicza), mimo że narażali się społeczeństwu. Polska scena polityczna zaczęła się kształtować. Powstały liczne partie na prawej scenie, każdy lider miał przepis na to jak zaprowadzić w Polsce raj. Wybory z 1991 r. doprowadziły do awantur i rozdrobnień na prawej scenie. Wielu ówczesnych posłów wykazywało się skrajną nieodpowiedzialnością awanturnictwem, sejm był szarpany przez różne skandale (Anastazja P, głosowanie na dwie ręce). Rząd Hanny Suchockiej, który składający się z koalicji 8 partii, szarpany kłótniami był pokazem warcholstwa polityków wywodzących się z opozycji, szczytem wszystkiego było obalenie tego rządu głosami „Solidarności”, która była członkiem tej koalicji. Tymczasem postkomuniści zaczęli powoli rosnąć w siłę, między innymi dzięki „Gazecie Wyborczej”, która uważała rozliczenie komunistów i wprowadzenie ustawy dekomunizacyjnej za „polowanie na czarownice”.
Wzajemne kłótnie na prawicy, których nikt nie rozumiał doprowadziło do klęski wyborczej w 1993roku. Władze z pomocą PSL, przejęło SLD i metodą małych kroków zaczęło wykorzystywać władze do tworzenie „republiki kolesi” obsadzając ich w administracji i spółkach skarbu państwa. Całkowicie zmarnowali szanse na polepszenie sytuacji gospodarczej nie wykorzystując koniunktury po „planie Balcerowicza”, zachowali jednak słuszny kierunek polityki zagranicznej, wbrew wcześniejszym obawą. Zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich jeszcze bardziej wzmocniło ten obóz. Prawa strona zaczęła się konsolidować przełamując wzajemne animozję liderów i pozyskując społeczeństwo zmęczone rządami postkomunistów.
AWS szedł do wyborów z hasłami oddania władzy zwykłym ludziom i zerwaniem istniejących układów i układzików. Przejęcie przez niego władzy w koalicji z Unią Wolności, nie doprowadziło do zmian. Działacze AWS, przejęli postkomunistyczną kulturę działania i potraktowali państwo jak łup do podziału. Żenujące stawały się również walki wewnątrz AWS o parytety, które miały przysługiwać danej partii ze względu na jej wielość i rolę. Formacja ta coraz bardziej zaczęła zawodzić. Negatywnym symbolem układów i dziwnych powiązań stał się Janusz Tomaszewski (afera żelatynowa), który przez pewien czas pełnił funkcję vice – premiera i szefa MSWiA. Za plus tej formacji należy uznać, że nie bali się przeprowadzić potrzebnych reform mimo ich słabej jakości. Posłowie tej formacji wsławili się również rozdawnictwem dla niektórych grup społecznych, przyzwyczajając ich że im się wszystko należy tzw. oczko (grupa 21 posłów AWS), które głosowało tak samo jak SLD. Afery korupcyjne (Wieczerzak, Szeremietiew), niemoc decyzyjna Mariana Krzaklewskiego spowodowały wzrost notowań SLD, której lider Leszek Miller sprawiał wrażenie człowieka, który może dać Polsce silny rząd. Przewodniczący Miller rozpoczął nieodpowiedzialny festiwal obietnic i lżenia rządzących. Wzrost bezrobocia i wybuch afer nałożył się na klęskę AWS.
Zaskoczeniem wyników wyborów w 2002 r. było wejście do sejmu Samoobrony, formacji skrajnie populistycznej z jej przywódcą Andrzejem Lepperem na czele. SLD po zwycięstwie wyborczym potraktowało państwo, jak łup do podziału między swoimi ludźmi, szybko okazało się, że szuflady pełne ustaw są puste. Brak prób reformy państwa oraz arogancja rządzących powodowało coraz większą niechęć społeczeństwa. Wybuch „rywingate” i związane z nią okoliczności ukazały chory układ, jaki panuje w Polsce, a sytuacja, która panowała w Starachowicach został uznany za Polskę w pigułce nie bez racji.
Obecny kryzys spowodowany trudnościami z wyłonieniem rządu pokazuje całkowity brak odpowiedzialności wszystkich partii i chęci wybicia się poza partykularne interesy. Zaloty polityków SLD wobec skompromitowanych posłów, których głos może się liczyć jest żenujące. Wątpliwe jest czy wcześniejsze wybory mogą coś zmienić, faktem jednak, że ten parlament wyczerpał już swoje możliwości i poparcie społeczeństwa. Obecne sondaże wskazują, że nie uda się wyłonić wyraźnego zwycięscy w przedterminowych wyborach. Konieczne będzie stworzenie koalicji z co najmniej 3 partii, a to już spowoduje targi i walkę o większe wpływy i sympatię społeczeństwa. Nasi politycy zachowują się jakby wciąż byli nie dojrzali. Rosnące poparcie dla Andrzeja Leppera nie jest spowodowane tylko trudną sytuacją gospodarczą w kraju, ale również brakiem zaufania dla obecnych polityków zarówno z lewa, jak i z prawa.
Gdzie jednak tkwił błąd? Po 1989 roku partie wywodzące się z „Solidarności” powinny zjednoczyć się dla uchwalenia konstytucji, dekomunizacji oraz większościowego systemu wyborczego. Te zaniechania wciąż wychodzą. III RP przypomina III Republikę szarpaną aferami, przesileniami rządowymi i brakiem chęci klasy politycznej na głębokie zmiany. Partie polityczne mimo krytyki systemu nic nie robią, aby go zmienić, bowiem zmiany mogą je znieść, a to nie leży w ich interesie. Nie zrobią tego także działacze młodzieżówek partyjnych, bowiem są oni tylko klonami swych starszych kolegów. Potrzebny jest wstrząs na miarę afery korupcyjnej we Włoszech na początku lat 90, oby nie był nim Andrzej Lepper, chociaż na gruzach, po uporządkowaniu można wybudować coś nowego.