Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Rozterki SdPl               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Rozterki SdPl 

10-07-2004

  Autor: Andrzej Zabielski

Wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego sprzed miesiąca są dowodem na to, że założona przez Marka Borowskiego nowa partia nie ma przed sobą tak świetlanej przyszłości, jak to mogłoby się wydawać początkowo. Pokazują to również kolejne sondaże, chociażby ten z 8 lipca, według którego Socjaldemokracja Polska nie wejdzie do Sejmu.

 

 

Prawdopodobnie trzydziestka dysydentów z SLD liczyła na to, że uda im się powtórzyć scenariusz Platformy Obywatelskiej. Scenariusz partii, która odniosła sukces, mimo, że powstawała jako mieszanka rozbitych sprawowaniem władzy Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. To co jednak różni Platformę od Socjaldemokracji, to chociażby osoba Andrzeja Olechowskiego, który swoim niezaangażowaniem w rządy poprzedniej koalicji mógł firmować Platformę jako partię nową. Marek Borowski w tym momencie nie może się równać Andrzejowi Olechowskiemu, mimo, że nie był, przynajmniej wizualnie, uwikłany w "eseldowskie" układy i układziki. To jednak za mało-mankamentem i to dużym Socjaldemokracji jest to, że w całości wywodzi się ona z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, może poza jednym Tomaszem Nałęczem, ale on niczego nie zmienia.

Aby istniała partia polityczna i mogła odnosić sukcesy, niezbędne są dwie cechy: reprezentacja parlamentarna i struktury w terenie. O ile SdPl ma reprezentację parlamentarną, o tyle całkowicie brakuje jej struktur lokalnych. Pewną nadzieją było całościowe przystąpienie Unii Pracy, dzięki czemu Socjaldemokracja przejęłaby w całości struktury UP. Póki co, SdPl jest grupą 30 osób, które oczywiście mogą toczyć nie tylko bitwy, ale całe kampanie polityczne w Sejmie, ale zupełnie to nie wystarczy, gdy przyjdą wybory parlamentarne, a ktoś będzie musiał je zorganizować, przeprowadzić i dać SdPl zadowalający rezultat. W deklaracji programowej socjaldemokraci napisali: „Wychodzimy z SLD bez posagu, bez budynków, lokali, kont”. Brzmi to bardzo ładnie, jednak jest to wadą, nie zaletą. To już wyszło na wierzch w trakcie kampanii wyborczej do Europarlamentu, gdy kampania socjaldemokratów była źle przygotowana, nieskoordynowana ze sobą, źle przeprowadzona. Z takim podejściem nie da się osiągnąć sukcesu.

Do sukcesu wyborczego nie starczają już hasełka o uczciwości, czystości władzy, powrocie do socjaldemokratycznych korzeni. Te hasła muszą się jeszcze znaleźć na kolorowych billboardach, być powtarzane na festynach wyborczych, spotkaniach z wyborcami. Te festyny, billboardy, spotkania musi ktoś zorganizować, za darmo poświęć dużą ilość swojego czasu, a ktoś inny musi za to zapłacić. Takie są realia marketingu politycznego w demokratycznym państwie, o nich zapominać nie należy.

"Borówki" znajdują się teraz pomiędzy młotem a kowadłem. Można się więc niestety obawiać, że zostanie z nich czerwona borówkowa maź i trochę soku. Z jednej strony mają opinię sprawiedliwych sprzeciwiających się niecnym praktykom w SLD, z drugiej jednak strony popierają tworzony przez SLD rząd Marka Belki. Gdy się tworzy nową partię argumentując to zupełnym rozkładem i niemożnością dalszego sprawowania władzy przez poprzednią, konsekwencją byłoby budowanie wizerunku na zupełnej negacji partii, którą się opuściło. SdPl argumentując, że w SLD zaszły pozytywne zmiany, wybrało odwrotną drogę. Złośliwie można by było zadać pytanie Markowi Borowskiemu, dlaczego nie powróci do odmienionego Sojuszu, skoro wystąpił dlatego, że Sojusz był zły.

SdPl poparło rząd Marka Belki przede wszystkim dlatego, ze w chwili obecnej nie mogłoby, głównie z powodu braków organizacyjnych, aktywnie walczyć o głosy wyborców. Pierwotna euforia wywołana exodusem z SLD zgasła szybciej niż wybuchła, czego Borówki się nie spodziewały i co spowodowało takie a nie inne głosowanie w wotum zaufania dla Marka Belki. Socjaldemokracja zdecydowała się na bardzo ryzykowny dla siebie krok, który bynajmniej nie musi ich zaprowadzić naprzód. Po poparciu Belki logika konsekwencji nakazywałaby popierać jego rząd we wszystkich ważniejszych głosowaniach, co równałoby się istnieniu nieformalnej koalicji parlamentarnej z SLD. Tylko że wtedy, już w trakcie kampanii wyborczej Sojusz zada Socjaldemokracji pytanie, na które ta nie będzie umiała odpowiedzieć: „Czym się różnicie od nas Panowie, skoro cały czas nas popieracie?”.

Z kolei, jeśli Socjaldemokraci w kolejnych głosowaniach nie będą stawać po stronie rządowej, wtedy rząd nic, poza ustawą zdrowotną, wobec której na szczęście rysuje się szeroki kompromis parlamentarny, nie uchwali i okaże się jedynie stratą bardzo cennego czasu. W takiej sytuacji za brak potrzebnych Polsce zmian będzie odpowiadała jedynie Socjaldemokracja Polska. Już teraz kosztem poparcia dla Belki jest rozmycie planu Hausnera. Skoro ten rząd ma być tylko rządem technicznym, a nic z tej techniki nie wykona, okaże się być stratą czasu. Kalkulacje w ten sposób przyciśniętych do ściany Borówek  można jednak odczytać jako nastawione jedynie na wynik wyborów i utrzymanie się w sejmie, a postawę socjaldemokratów jako postawę chłopców – sondażowców, a to niekoniecznie musi być dobre dla państwa

Prawdopodobnie Socjaldemokracja wybierze pierwszy wariant – popieranie rządu Belki. Mało tego, są przesłanki wskazujące na to, że Borówkom, wbrew dotychczasowym deklaracjom, będzie zależało, aby obecny parlament dotrwał do końca kadencji. Zagłosują więc ponownie za Markiem Belką jesienią. Wtedy będzie można liczyć na wybory parlamentarne i prezydenckie w jednym dniu w 2005 roku, a z pewnością na zdublowanie się obu kampanii. Wtedy dość popularny kandydat na prezydenta Marek Borowski podciągnie w górę swoją partię. Dzięki czemu socjaldemokraci będą mogli liczyć na lepszy wynik. Do tego czasu SdPl będzie mogła liczyć na powstanie jakiś form struktur partyjnych i stworzenie programu różniącego ją od Sojuszu, bo póki co Deklaracja Programowa Socjaldemokracji, którą można przeczytać na stronie internetowej jest pewnym, ogólnikowym, króciutkim manifestem, z którego żadnych konstruktywnych wniosków wyciągnąć nie da się.

Pytanie jednak pozostaje, czy to pozwoli zaistnieć Socjaldemokracji Polskiej w zadowalającej reprezentacji w następnym sejmie. Niekoniecznie. Zakładając, że parlament przetrwa do jesieni następnego roku, te piętnaście miesięcy mogą się okazać zbawienne bardziej dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który podniesie się choć trochę z upadku i w pierwszej kolejności zechce odebrać głosy wyborcze Socjaldemokracji, ponieważ te ugrupowania mają identyczny elektorat. A szkoda, bo ile można jeszcze przewidywać częściowe odzyskanie poparcia przez SLD, o tyle naiwnością jest wiara w jakieś „odrodzenie moralne” tej formacji pozwalające jej na dalsze sprawowanie władzy. Dlatego też dla polskiej lewicy lepiej byłoby, aby odrodziła się przy Socjaldemokracji Polskiej. Jest jednak bardzo trudne zadanie i obawiam się, że Socjaldemokracja Borowskiego jemu nie podoła.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl