Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Wywiady / \"Na świecie dominuje zmowa milczenia\"               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
05-04-2011

 

22-02-2011

 

23-10-2010

  Atak w Afganistanie

24-07-2010

 

20-03-2010

 

28-01-2010

 

06-11-2009

 

+ zobacz więcej

"Na świecie dominuje zmowa milczenia" 

05-12-2006

  Autor: Horst Rutsch
Bez wątpienia, uważam że kryzys w obszarze mieszkań i ziemi jest tak poważny, iż wymaga dużo uwagi w skali globalnej. ONZ powinien baczniej się temu przyjrzeć. Na świecie dominuje zmowa milczenia, przykładowo w kwestii kobiet walczących o równe prawa do ziemi, własności i możliwości jej dziedziczenia. - mówi Miloon Kothari - Specjalny Obserwator do Spraw Właściwych Warunków Mieszkaniowych przy ONZ.

 

 

O mandacie Obserwatora do Spraw Właściwych Warunków Mieszkaniowych

Mój mandat jest bardzo szeroki i obejmuje takie kwestie, jak dostęp do wody i elektryczności, warunki sanitarne, prawo do ziemi, wymuszone eksmisje i przesiedlenia z powodu przebudowy lub klęsk żywiołowych, problemy związane z konfliktami etnicznymi i sytuacją po konfliktach. W ramach swoich uprawnień zajmuję się także szeroko prawem kobiet do posiadania domu, ziemi i własności w ogóle, kwestiami dziedziczenia - patrząc na to z perpspektywy praw człowieka, jako że prawo do odpowiednich warunków mieszkaniowych znajduje się w już różnych dokumentach dotykających praw człowieka w ogóle, co zresztą zostało potwierdzone w programie "Habitat".

Gdybym miał dokonać ogólnej oceny mojej pracy dla ONZ, włączając w to misje w ośmiu krajach i siedem regionalnych spotkań konsultacyjnych odnośnie kobiet, warunków mieszkaniowych i ziemi, jak również udział w międzynarodowych konferencjach, oraz pewną dozę badań naukowych i publikacji - wniosek jest taki, iż sytuacja jest gorsza niż pięć lat temu. Prawo do posiadania dachu nad głową otrzymuje coraz więcej uwagi, lecz sytuacja na szczeblu podstawowym pogarsza się, a liczba ludzi żyjących w uwłaczających warunkach ciągle rośnie.

O problemie spekulacji ziemią

Zdecydowanie najwięcej niepokoju wzbudza we mnie spekulkacja ziemią i nieruchomościami, tym bardziej że rządy nic nie robią, aby poddać te zjawiska jakiejkolwiek kontroli, w efekcie czego mniej zamożni nie mają praktycznie możliwości zapewnienia sobie adekwatnych warunków mieszkaniowych. Powoli zaczyna to dotykać także klasę średnią, co można zaobserwować w Nowym Jorku i innych wielkich miastach. Nie ma żadnej kontroli nad spekulacją ziemią i nieruchomościami. Wyjeżdżałem na misje i prowadziłem rozmowy z urzędnikami państwowymi, pytając się - dlaczego nie ma na rynku nieruchomości w przystępnej cenie i dlaczego rządy nie interweniują, aby zapewnić biedniejszym dostęp do mieszkań. Typowa odpowiedź sugerowała, iż takie działania doprowadziłyby do destabilizacji gospodarki. Uważam, iż jest to przejaw powszechnie funkcjonującej obsesji na tle wskaźników ekonomicznych i neoliberalnego podejścia do osiągania konsensusu, które wydaje się być powszechnie i mocno zakorzenione. To także problem na poziomie poszczególnych krajów i rządów, które szukają możliwości zasilenia budżetu poperz prywatyzację wodociągów, energetyki i usług komunalnych - tych zasobów, które są niezbędne z puntku widzenia człowieka i jego prawa do godziwych warunków mieszkaniowych. Myślę, że na całym świecie możemy znaleźć przykłady, iż takie podejście nie zaspokaja potrzeb najbiedniejszych.  Przykładowo, system finansowania mieszkań i budownictwa nie spełnia potrzeb blisko 20% światowej populacji; jest wyraźnie ukierunkowany na tzw. "klasę średnią". W takim przypadku, jasne jest iż poszczególne rządy, nawet w krajach rozwijających się, nie mogą już unikać odpowiedzialności, tłumacząc to brakiem odpowiednich zasobów. Nie jest to kwestia posiadania zasobów, lecz poczynienia konkretnych kroków w celu przebudowy samego systemu finansowania, który już jest dostepny.

Drugim źródłem mojego zaniepokojenia są grabieże ziemi. Zaliczają się tu wszelkie przejawy działań, także legislacyjnych, zmierzających do konfiskaty ziemi. Przykładowo, cała ta koncepcja tzw. "wyłącznej domeny", w ramach której państwo może skutecznie pozbawić ziemi w imię niesprecyzowanego interesu publicznego, a ludzie tym dotknięci nie mają żadnych możliwości dochodzenia roszczeń, z wyjątkiem domagania się jakiejś rekompensaty. Jeśli podejmuje się takie działania z pobudek politycznych, szczególnie dotykając mniejszości religijne - jak to ma miejsce w Iranie, pewne określone grupy społeczne zostają pozbawione swojej ziemi i domów. Inny przykład takich działań to koncesje przyznawane zagranicznym firmom na wyrąb drzew na określonym obszarze, zaaprobowane przez rząd Kambodży. W ich efekcie rdzenna ludność zostaje pozbawiona praw do zamieszkiwanej przez nie ziemi. Funkcjonuje tu wyraźnie element dyskryminacji, bazującej bądź na rasie, przynależności do mniejszości etnicznych, albo na poziomie uzyskiwanych dochodów.

O dyskryminacji najbardziej wrażliwych grup

Niektóre grupy etniczne i religijne są szczególnie wrażliwe na dyskryminację, włączając w to kobiety. Do tego funkcjonuje drapieżny system, zagrażający posiadaniu ziemi i miekszań - postrzeganych jako powszechne dobra, dostępne na rynku. Brak jest uznania społecznego wymiaru budownictwa, ziemi i jej własności. To są bez wątpienia podstawowe prawa człowieka, ściśle związane z możliwością przetrwania jednostek. Rzeczy, od których ludzie są zależni na co dzień, i dostęp do tych dóbr, niezależnie od uzyskiwanego dochodu lub przynależności do grupy religijnej, powinien być chroniony. Sytuacja jaką obserwujemy, prowadzi do spostrzeżenia, iż poszczególne państwa nie garną się do występowania w roli protektora - co teoretycznie wynika z podpisanych przez nie zobowiązań. A ponieważ w wielu państwach działąją aktywnie kartele, kontrolujące rynek nieruchmości i polityków, są one w stanie wpływać na decyzje rządów, pozbawiając je tym samym realnej władzy, w efekcie czego grabież ziemi jest zjawiskiem powszechnym. To bardzo niepokojące.

O wymuszonych eksmisjach i przesiedleniach

Trzeci obszar, którym się intensywnie zajmuję, to sytuacje związane z wymuszonymi eksmijsami i przesiedleniami, dotykające tysięcy ludzi wskutek rozwoju inwestycji budowlanych, naturalnych katastrof oraz wojen i konfilktów. Osobiście próbuję zwrócić uwagę ONZ na sytuację tych ludzi, którzy podlegają przesiedleniom z powodu wielkich projektów inwestycyjnych – takich jak zapory wodne, kopalnie, rozbudowa infrastruktury, projekty proekologiczne i upiększające miasta. Nie wiem, czy jesteście zaznajomieni z sytuacją z okresu maj-czerwiec 2005 w Zimbabwe, gdzie dokonano relokacji 700 000 osób w ciągu 6 tyogdni? Operację na podobną skalę przeprowadzano także w Indiach, w ramach burzenia slumsów w mieście Mumbai [dawniej Bombaj] – w okresie od listopada 2004 do marca 2005 przesiedlono około 300 – 400 tysięcy osób. Jeśli przyjrzeć się metodom, stosowanym przez majwiększe i najdynamiczniej rozwijające się miasta świata, jak na przykład Szanghaj, eksmisje i relokacja dotykają przede wszystkim ludzi biednych i starych. Działania te nabierają wręcz charakteru epidemii i dotykają wszystkie regiony świata. W ramach jednej z moich interwencji (raport dla Komisji z 2006), zaproponowałem zestaw wytycznych dla rządów państw członkowskich, obejmujący kroki niezbędne do podjęcia, aby zminimalizować rozmiar eksmisji i przesiedleń, poprzez relatywnie proste działania jak konsultacje z lokalnymi społecznościami i poszukiwanie alternatyw – opcji, które zazwyczaj nie są brane pod uwagę. Trzeba się uważnie zastanowić, co jeszcze jest do zrobienia.

Nawet z ekonomicznego punktu widzenia, więkoszość przesiedleń nie ma sensu, gdyż jak pokazują doświadczenia z różnych regionów świata, polepszenie infrastruktury w ramach już istniejących osiedli kosztuje znacznie mniej niż relokacja ludności. W wielu przypadkach, jak na przykład Zimbabwe czy Mumbai, większość eksmitowanych zasila szeregi bezdomnych, jako że nie oferuje im się żadnych zastępszych możliwości znalezienia dachu nad głową; czasem też przesiedla się ich w odległe rejony, pozbawione infrastruktury. Nie mają więc dostępu do edukacji, brakuje tam wody pitnej i sanitariatów. Rządy nie wykazują ani możliwość ani chęci aby lepiej sprostać tym sytuacjom.

O fenomenie “miejskiego i wiejskiego apartheidu”

Wymuszone przesiedlenia stają sie powoli normalną praktyką. Efektem tego jest zjawisko, nazwane przeze mnie “miejskim i wiejskim apratheidem” – izolacja bogatych od biednych w miastach i na wsiach. Coraz więcej osiedli budowanych jest tylko dla bogatych, a ludzi biednych wysiedla się lub skazuje na życie w gettach. Coraz rzadziej planuje się urbanizację z uwzględnieniem różnego poziomu dochodów wśród ludzi. Ten swoisty “apartheid” jest sankcjonowany w wielu częściach świata przez lokalne systemy prawne, które przecież powinny bronić praw człowieka i działać na rzecz sprawiedliwości! To bardzo niebezpieczne i prowadzi do konfliktu praw człowieka. Przykładowo, decyzja sądu zatwierdzająca plan upiększenia miasta i pociągajaca za sobą przesiedlenie ludności, lub też zamknięcie fabryki bez jakichkolwiek działań rekompensujących ludziom stracone domy i miejsca pracy – stawia na pierwszym planie prawo do życia w bezpiecznym otoczeniu, igonruje jednak prawo do posiadania dachu nad głową i pracy.

O narastającym problemie bezdomności

Kolejny problem, jaki poruszyłem w ramach swojego raportu dla Komisji Praw Człowieka w 2005 roku to bezdomność. Zjawisko to dotyka cały świat, włączając w to wysoko rozwinięte kraje jak USA, Kanada czy Australia. Problem staje cię coraz bardziej niepokojący z kilku przyczyn. Pierwsza z nich wiążę się ze zbytnim poleganiem na mechanizmach rynkowych. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych aktualna polityka wspierania biednych (głównie Afroamerykanów) poprzez specjalne dodatki mieszkaniowe znajduje się w mocnym ogniu krytyki. Grozi to całkowitym wycofaniem wsparcia i likwidacją budownictwa socjalnego – w efekcie, ludzie ci znajdą się na ulicy. Kolejny problem to narastająca w domach przemoc. Przyglądam się bacznie związkom pomiędzy przemocą wobec kobiet i prawem do mieszkania. Kiedy przyjrzeć się schroniskom na całym świecie, znajdziemy ogromne dysprporcje. Na przykład, w Dehli jest około 10 000 bezdomnych kobiet, a tylko 1% z nich ma dostęp do schronisk.

Problemem jest również źle działający system opieki nad ludźmi niepełnosprawnymi i chorymi umysłowo – kiedy takie osoby opuszczają sprawujące nad nimi opiekę instytucje bez zabezpieczenia w postaci jakiegoś lokum, kończą zazwyczaj na ulicy. Bardzo mnie to niepokoi, gdyż ludzie bezdomni są coraz bardziej napiętnowani. W USA na przykład,  jeśli jesteś bezdomny, możesz zostać potraktowany jako przestępca. W Indiach obowiązuje specjalna ustawa wymierzona we włóczęgów i żebraków, umożliwiająca policji zabieranie ludzi z ulicy i umieszczanie ich w więzieniach. Widzimy więc, że problemem nie just już tylko ingorowanie biednych i ich problemów, ale dochodzi wręcz do swoistej nagonki i aktywnych działań wymierzonych w tę kategorię społeczną.

O związku pomiędzy nieodpowiednimi warunkami mieszkaniowymi a przemocą, szczególnie wobec kobiet

Na niedawnym spotkaniu konsultacyjnym w Waszyngtonie, dotyczącym sytuacji kobiet, budownictwa mieszkaniowego i ziemi, usłyszeliśmy głosy ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Kilka wypowiedzi dotyczyło polityki amerykańskiego rządu, która prowadzi do separacji matek od swoich dzieci. Samotna matka, która nie jest w stanie zapewnić odpowiednich warunków mieszkaniowych, jest pozbawiana opieki nad dzieckiem. A więc, zamiast pomocy ze strony państwa i umożliwienia znalezienia odpowiedniego lokum, lub wsparcia finansowego na ten cel, matka traci swoje dziecko, które jest przekazywane rodzicom zastępczym. Podobne przypadki mają miejsce w Kanadzie, szczególnie mocno dotykają rdzenną ludność. Jak pokazują statystyki, kobiety i młode dziewczęta pochodzące spośród rdzennej ludności, są o wiele bardziej narażone na przemoc, szczególnie gwałty, na ulicach miast. W krajach rozwijających się mamy sytuację, w której ludzie są zmuszeni żyć w nieodpowiednich warunkach, bez odrobiny prywatności i z większą ilością przemocy. To są niektóre przykłady niepokojących zjawisk i skala problemu, z którym mamy do czynienia.

O cichym kryzysie warunków mieszkaniowych w skali globu

Bez wątpienia, uważam że kryzys w obszarze mieszkań i ziemi jest tak poważny, iż wymaga dużo uwagi w skali globalnej. ONZ powinien baczniej się temu przyjrzeć. Na świecie dominuje zmowa milczenia, przykładowo w kwestii kobiet walczących o równe prawa do ziemi, własności i możliwości jej dziedziczenia. Powód jest prosty – ludzie posiadający właściwą władzę w tej mierze, a więc politycy i biurokraci, to w większości mężczyźni i nie widzą dla siebie żadnego interesu w poprawie sytuacji prawnej kobiet, które pozostają bez prawa do zamieszkiwanej nieruchomości i są narażone na domową przemoc. Ten utajony kryzys dotyka miliony kobiet na całym świecie, a my nie poświęcamu temu wystarczającej uwagi.

To, co staramy się pokazać Komisji w pracach i raportach, to fakt, iż nie tylko istnieje zmowa milczenia w tej kwestii, lecz również kulturowo uwarunkowana niechęć i ignorancja. Przewaga tradycyjnych zwyczajów powoduje dyskryminację kobiet i traktuje je znacznie gorzej od mężczyzn. W krajach o religijnie uwarunkowanej tradycji, jak w świecie islamu czy niektórych państwach chrześcijańskich, rządy powinny pogodzić wewnętrzne ustawodawstwo z obowiązującymi standartami w dziedzinie praw człowieka. Widzę to szczególnie wyraźnie na przykładzie Iranu, gdzie specyficzna interpertacja prawa w duchu Koranu prowadzi do dyskryminacji kobiet pod kątem ich prawa do mieszkania, ziemi, własności i dziedziczenia.

O tendencji do wyłączania spod jurysdykcji prawa międzynarodowego

Państwa, które ratyfikowały międzynarodowe porozumienia ponoszą prawną odpowiedzialność za ich wprowadzanie w życie i przestrzeganie. W moich raportach wzywamy do uznania dziedziczności własności oraz równych praw kobiet do posiadania zamieszkiwanej nieruchomości, jak również domagamy się wprowadzenia odpowiednich zapisów w ramach narodowych systemów prawnych. W różnych częścach świata można zaobserwować coraz większą ilość przepisów uznajacych prawa kobiet. Poprosilismy rządy do zaprezentowania nam informacji odnośnie tego zagadnienia i typowa reakcja brzmiała: "Mamy już te prawa", "Rozważamy ich wprowadzenie", "Podejmujemy działania administracyjne". Ale to badzo powierzchowna informacja, pomijająca konkrety dotyczące wprowadzania tych praw i odpowiedniej polityki wprowadzania ich w życie. Jeśli posłuchać głosu zwykłych kobiet, okazuje się, iż tak naprawdę niewiele dzieje się w kwestii implementacji. Ludzie nawet nie są świadomi istnienia takich przepisów. Ciągle przeważają zwyczaje i ogólna ingnorancja w tej materii.

O związku pomiędzy prawem własności a HIV/AIDS

W moim ostatnim raporcie na temat osadnictwa, ustaliliśmy związek między HIV/AIDS a posiadaniem nieruchomości. Powszechnym zjawiskiem w krajach Afryki Subsaharyjskiej jest, iż kiedy mąż jakiejś kobiety umiera z powodu AIDS, albo ona sama jest zarażona, podlega napiętnowaniu i zostaje wyrzucona z domu przez krewnych. Nikt też nie wynajmie jej żadnego lokum. Oczywiste jest, że w obliczu takich sytuacji powinny istnieć środki prawne, które zabezpieczałyby prawa kobiet do zachowania domu, jak również chroniły przed przemocą w domu. Przykładowo, w Indiach i Mongolii obowiązują od niedawna przepisy nakazujące w takiej sytuacji eksmisję męża. Problem domowej przemocy zazwyczaj nie daje kobietom innego wyboru jak tolerować to zjawisko, gdyż w przeciwnym wypadku będą zmuszone opuścić dom, a przy okazji stracą kontakt z dziećmi. W związku z tym zachęcamy do wprowadzania odpwiednich zmian w prawie, które chroniłyby prawo do posiadania domu przez kobiety i zapewniały równe prawo do prywatności.

 Myślę, że na całym świecie kobiety znajdują się w sytuacji względnej bezdomności. I nie ma znaczenia, do jakiej kategorii społecznej się zaliczają, ponieważ w ich własnych domach nie przysługują im żadne prawa. Wprawdzie ustawodawcy zdają sobie sprawę z tej sytuacji i czynią pewne kroki ku jej poprawie, kobiety jednak ciągle żyją w stanie niepewności. Kobiety, nawet te z wyższych sfer, często wyznają, iż istnieje ryzyko wyrzucenia z domu, a w tej sytuacji nie mają się dokąd udać. A więc nie ma żadnego systemu prawnych zabezpieczeń, a dla kobiet żyjących w ubóstwie konsekwencje są szczególnie poważne.

O współpracy z innymi agencjami ONZ

Jednym z problemów w naszej pracy jest brak wystarczających zasobów. Jak wiadomo, jest to stanowisko honorowe za które nie otrzymuje się wynagrodzenia ze środków Narodów Zjednoczonych - po to, aby zachować pełną niezależność, a w razie potrzeby krytykować działania samej organizacji. Wsparcie, jakie uzyskujemy ze strony ONZ, ogranicza się do pokrycia kosztów podróży i prowadzenia misji, oraz opłacania personelu administracyjnego obsługującego biuro w Genewie. Taka sytuacja wprowadza ograniczenia w ilości działań, jakie możemy podejmować, miejsc które możemy odwiedzać oraz zakresu badań możliwych do przeprowadzenia. Oczywiście, polegamy też na agencjach ONZ, więc od czasu do czasu zdażają się sytuacje, kiedy pracuję w ramach programu Habitat, Funduszu na Rzecz Rozwoju Kobiet (UNIFEM) czy UNICEF; nie ma to jednaj charakteru systematycznego. W pewnym sensie, to zawsze my musimy wychodzić z inicjatywą.

Jest również potrzeba większej świadomości i integracji działań specjalnych wysłanników w ramach całego systemu ONZ; w tej chwili, wszystko ma ciągle charkater prowizoryczny. Wielu wysłanników współdziała całkiem blisko z agancjami. Czego nam jednak brakuje, i tu jest nadzieja na znaczną poprawę, to ścislejsze związki z Sekretariatem ONZ w Nowym Jorku, oparte na stabilnych zasadach.

Jest ewidentna rozbieżność, pomiędzy tym co dzieje się w tematyce praw człowieka w Genewie a politycznymi działaniami w Nowym Jorku. Mając na względzie polityczną, humanitarną oraz inne płąszczyzny działań ONZ, widzę szansę na więcej współpracy. Przykładowo, w trakcie ewakuacji i dyslokacji ludności w następstwie kataklizmu tsunami w Azji Wschodniej, współpracowaliśmy blisko z Biurem ONZ do Spraw Koordynacji Działań Humanitarnych, jak również utrzymywaliśmy kontakt z inymi zaangażowanymi agencjami systemu ONZ. Znowu jednak, nie jest to mechanizm permanentnie wbudowany w struktury Narodów Zjednoczonych. To jest właśnie ten obszar, któremu bardzo bacznie się przyglądamy pracując nad reformą całego systemu. Myślę, iż pomysł przekształcenia Komisji Praw Człowieka w Radę Praw Człowieka jest pozytywnie postrzegany przez wysłanników, jako że spowoduje zwiększenie uwagi poświęcanej tej tematyce w ogóle. Myślę również, że inicjatywa Sekretarza Generalnego, zmierzająca do zwiększenia budżetu Urzędu Wysokiego Komisarza, spowoduje ogólny wzrost profesjonalizmu i możliwości Biura w zakresie działań na rzecz praw człowieka. To bardzo pozytywna zmiana.

Największą przeszkodą pozostaje jednak niechęć państw członkowskich, a nawet niektórych agencji, aby w pełni i bez wyjątków zaakceptować podejście oparte na przestrzeganiu praw człowieka, a więc uzyskać pełną zbieżność z międzynarodowymi instrumentami prawnymi, do czego zresztą wzywa Karta ONZ. W ostatnim dziesięcioleciu wiele działo się na płaszczyźnie praw człowieka w ogóle, ale niewiele z tego mogę zaobserwować w praktyce. Obserwuję opór w niektórych agencjach, na przykład w ramach Programu na Rzecz Rozwoju (UNDP), a nawet w ramach programu Habitat - nie ma tam pełnej akceptacji i zaanagżowania. Również w przypadku misji byłego prezydenta USA Billa Clintona jako specjalnego wysłannika w czasie usuwania skutków tsunami, na próżno szukać zaleceń, aby w sytuacji pokryzysowej dążyć do zachowania zobowiązań z dziedziny praw człowieka. A to powinno być jasno i wyraźne powiedziane. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy widzieć tylko fragment rzeczywistości, bez oglądu sytuacji na najniższym szczeblu. To nie jest tylko dodatek. To są zobowiązania nas wszystkich, zarówno agencji ONZ jak i państw członkowskich, co jest konsekwetnie podkreślane przez Sekretarza Generalnego - jako zobowiązania najważniejsze. Uważam tę niechęć - a w zasadzie brak odwagi - aby państwa były odpowiedzialne za własne społeczności, za bardzo niepokojący.




Miloon Kothari został mianowany we wrześniu 2000 roku przez Komisję Praw Człowieka ONZ jako Specjalny Obserwator do Spraw Właściwych Warunków Mieszkaniowych. Jego mandat obejmuje doroczne raporty o globalnej sytuacji odnośnie realizowania praw do odpowiednich warunków mieszkaniowych, a także wskazywania praktycznych rozwiązań i dobrych praktych zmierzających do osięgnięcia tego celu. Pan Kothari jest także koordynatorem Południowoazjatyckiego Programu Międzynarodowej Koalicji do Spraw Warunków Mieszkaniowych i Prawa do Ziemi. Jest również członkiem pozarządowego Międzynardowoego Komitetu Praw Człowieka w Handlu i Inwestycjach. Od 2005 jest członkiem Rady Przywódczej Globlanej Koalicji na rzecz Kobiet i AIDS, Połącznego Porgramu ONZ do Spraw AIDS (UNAIDS). Pan Kothari rozmawiał z Horstem Rutsch dla UN Chronicle na początku 2006 roku.

Tłumaczenie: Piotr Szczepaniak

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

  Dodaj komentarz
 
Autor:
Tytuł:
Treść:

Przepisz kod z obrazka:    
+ powrót
 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl