Rozszerzenie UE o Rumunię i Bułgarię może być ostatnim do czasu przyjęcia przez Unię Europejską nowego traktatu, który zreformuje unijne instytucje, tak by zapewnić rozszerzonej Unii sprawne funkcjonowanie. „Wszelkie dalsze rozszerzenie musi być poprzedzone reformą instytucjonalną”- powiedział podczas majowej konferencji Barroso. Niepewne losy unijnej konstytucji i niemal pewna konieczność rozpoczęcia nowych negocjacji sprawiają, że w kolejce do Unii Europejskiej poczekać będzie musiała Chorwacja, która planowała wejście do struktur europejskich już w 2009 roku.
I to właśnie nie Bułgarię ani Rumunię chcielibyśmy widzieć w Unii najszybciej, lecz Ukrainę i wspomnianą Chorwację. Do wschodniego sąsiada mamy sentyment, zwłaszcza po pomarańczowej rewolucji, z kolei Chorwację Polacy znają z wakacyjnych wyjazdów. Lecz mając do wyboru tylko te dwa kraje, które od stycznia będą członkami UE pod względem przychylności polskiej opinii publicznej Bułgaria wiedzie prym. Znów staje się popularnym celem letnich wypadów naszych rodaków i być może dlatego co trzeci ankietowany Polak opowiada się za jej przyjęciem do grona państw członkowskich. Gorzej sytuacja wygląda pod tym względem z Rumunią. Jej i Turcji społeczeństwo polskie najbardziej się obawia i aż 40% badanych stanowczo się sprzeciwia ich wstąpieniu do UE. Być może jest to spowodowane obawą o zajęcie miejsc na europejskim rynku pracy lub odrębność kulturową związaną z wyznaniem obywateli tych państw.
Mimo wszystko Polacy w znacznej większości opowiadają się za rozszerzeniem Wspólnoty. Deklaracja Komisji Europejskiej o gotowości Bułgarii i Rumunii do członkostwa od przyszłego roku została przyjęta gromkimi brawami przez eurodeputowanych. Jednak KE zapowiedziała jednocześnie, że ciągu trzech lat od daty wstąpienia obydwu krajów będzie mogła zastosować tzw. Klauzule ochronne. Klauzule te ograniczają korzyści z członkostwa, w tym zamrażając wypłatę unijnych funduszy strukturalnych lub dotacji dla rolników. Bułgaria jawi się jako najbiedniejsze państwo członkowskie, targane problemami społecznymi i gospodarczymi. Państwo to jest w dużej mierze uzależnione od rosyjskiej ropy i gazu. Ponadto do elektrowni jądrowej w Kozłodoju Rosjanie dostarczają paliwo i odbierają odpady. Co prawda Bułgaria zobowiązała się do zamknięcia tej elektrowni w momencie wstąpienia do UE, ale nie zmienia to faktu, iż decyzja o przyjęciu jej do struktur unijnych miała charakter polityczny. Chodzi o to, że alternatywą w przypadku Bułgarii dla Unii jest Rosja. Ze względu na to można podejrzewać, że Bruksela zrozumiała, iż trzymanie tego kraju poza bramami Wspólnoty może doprowadzić, iż Bułgarzy odwrócą się od niej raz na zawsze i skierują swe oczy właśnie w stronę Rosji, a tego zapewne Europa by nie chciała. Jak wskazują statystyki 75 % obywateli Bułgarii odnosi się pozytywnie do członkostwa swego kraju w Unii, lecz jednocześnie jak wskazują media bułgarskie są świadomi na jakich warunkach Bruksela się zgodziła. „Europa przyjmuje nas pod warunkiem, że nie będziemy kradli” – pisał swego czasu „Monitor”. Prasa podkreśla konieczność kontynuacji reform i zmobilizowania się władzy w kwestii zwalczania korupcji i mafijnych układów w państwie oraz przeprowadzenia reformy sądownictwa.
Decyzja zapadła, Bułgaria wraz z Rumunią już za miesiąc będzie równoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Bułgarzy wierzą, że remedium na ich troski i życiowe trudności będzie właśnie wstąpienie w struktury europejskie. Jednak muszą się liczyć z członkowstwem „drugiej kategorii”, do którego może dojść patrząc na stopień realizacji warunków stawianych przez Unię. Jeśli Sofia nie poprawi wytkniętych niedociągnięć, Bruksela może wyłączyć ten kraj z unijnej współpracy w dziedzinie sprawiedliwości. A to oznaczałoby, ze pozostałe państwa członkowskie nie będą respektowały wyroków bułgarskich sądów. Z kolei kłopoty z wprowadzeniem systemu kontroli jakości żywności grożą wprowadzeniem ograniczeń handlowych, zaś słabość rozdziału systemu funduszy europejskich – obcięciem, a nawet wstrzymaniem unijnych dotacji. Podobne restrykcje mogą zostać zastosowane wobec Rumunii. Komisja Europejska zastrzegając sobie możliwość zastosowania tzw. klauzul ochronnych, wskazuje na brak zaufania do nowych członków traktując ich w sposób drugorzędny w stosunku do innych państw członkowskich. Z drugiej zaś strony decyzja KE pociąga za sobą odpowiedzialność za losy całości organizacji, której bez wątpienia od stycznia 2007 roku częścią będą Bułgaria i Rumunia. Jak społeczność „europejska” przyjmie do swego grona 22 miliony Rumunów i 8 milionów Bułgarów, przekonamy się już niedługo.
Na zdjęciu: Prawosławna kapliczka w Transylwanii (Rumunia). Autorka: Ewa Dryjańska