W armeńskiej telewizji panują obecnie nowe zasady dziennikarskie, znane wszystkim. Dziennikarze twierdzą, iż nie ma oficjalnego nadzoru, ale panuje swoisty klimat autocenzury.
“Teraz wszyscy dokładnie wiedzą, co mają robić,” mówi dziennikarz Tigran Paskevichyan. “Mamy programy rozrywkowe, muzyczne, filmy itd. Jednak nikt nie myśli o publicznej czy politycznej debacie.”
Jeśli w Azerbejdżanie czy Gruzji obecnie walka toczy się, to w Armenii kluczowy moment miał miejsce cztery lata temu, kiedy to politycznie niezależny kanał telewizyjny A1 +, został zdjęty z anteny. Inne stacje odebrały to jako wyraźny sygnał także pod swoim adresem.
2 kwietnia 2002 odebrano licencję stacji A1 +. Tydzień później aktywiści ruchów obrony praw człowieka i dziennikarze zebrali się na wiecu w obronie stacji, a 17 wydawców medialnych wydało oświadczenie, w którym uznali, iż wolność wypowiedzi w Armenii nie jest zagrożona.
“Oświadczenie było publiczną deklaracją uległości, poprzez którą media uznały, iż lepiej być posłusznym, aniżeli znaleźć się w sytuacji stacji А1+,” mówi Mesrop Movsesian, prezes stacji.
“Po roku 2002, wszystkie stacje telewizyjne zrozumiały, że istnieje wąską ścieżką, którą muszą podążać i jakikolwiek krok w prawo czy w lewo nie będzie tolerowany. Używając metafory: mogą być odstrzelone bez ostrzeżenia” twierdzi Mesrop Harutyunian, ekspert ds. mediów z Press Clubu z Erewaniu.
Większość telewizji jest obecnie bardzo ostrożna przy doborze przekazywanych informacji, ignorując przedstawicieli opozycji oraz byłego przewodniczącego parlamentu Artura Baghdasariana.
“Dla przykładu, kiedy Uniwersytet Francuski był odwiedzany przez ministra spraw zagranicznych Francji w towarzystwie Baghdasarian – przewodniczącego rady opieki uniwersytetu, większość telewizji w przekazie z tego wydarzenia zręcznie manipulowała kadrem tak, iż Baghdasarian był niewidoczny. To jest jawna cenzura” - kontynuuje Harutyunian.
Niedawny raport Departament Stanu USA mówi, że: “Władze kontynuują politykę ścisłej kontroli państwa, wliczając w to telewizję publiczną i w praktyce także wszystkie stacje prywatne, których właścicielami są ludzie lojalni wobec Kochariana (prezydent Armenii) i rzadko nadają treści krytyczne wobec jego administracji. Reporterzy tych stacji są przekonani, iż pracują pod nadzorem cenzorów.”
Ludzie pracujący w telewizji twierdzą, iż presja na nich wywierana nie ma oficjalnego charakteru i pochodzi także od polityków czy desygnowanej przez prezydenta komisji radia i telewizji.
Gegham Manukian, członek parlamentu i konsultant telewizji Yerkir-Media, twierdzi, iż szefowie stacji są częstymi gośćmi nieformalnych spotkań czy kolacji w rezydencji prezydenta.
“To nie są narady w dosłownym znaczeniu, podczas nich nie padają żadne instrukcje. Właściwie to szefowie ci cieszą się autonomią, ale z pełną świadomością konsekwencji swoich decyzji. Czasami jednak podczas takich spotkań podnoszone są także ważne kwestie” - kontynuuje.
W Armenii działa 61 stacji telewizyjnych, w tym 17 w Erewaniu. Większość z nich skupia się na programach dla dzieci, programach kulturalnych czy muzycznych. Niektóre, jak na przykład ALM czy Kentron TV, która przejęła pasmo częstotliwości po A1 +, są własnością bogatych businessmanów.
Shamiram Aghabekian, wiceprezes komisji armeńskiej telewizji publicznej i radia, zgodziła się na wywiad z Institut for War and Peace Reporting, z zastrzeżeniem, że wszystko co mówi jest tylko i wyłącznie jej osobista opinią. Przyznaje, że stacje telewizyjne uprawiają autocenzurę, ale jest to normalne.
“Właściciele stacji w naszym kraju to przeważnie bardzo majętni oligarchowie”- mówi. “Dostrzegają, iż władze stworzyły im świetne warunki do prowadzenia interesów, więc w naturalny sposób nie zależy im na zmianie rządzących. Aktualny rząd świetnie im pasuje.”
Telewizje regionalne, ze względu na małe budżety, są bardziej podatne na wpływ rządzących.
“Bardzo często otrzymujemy pogróżki” mówi szef jednej z takich telewizji, wypowiadając się pod zmienionym nazwiskiem - Baghdasar.
Szefowie stacji regionalnych twierdzą, iż Grigor Amalian, prezes komisji narodowej radia i telewizji, powiedział im, że powinni retransmitować program stacji Kentron TV, której właściciele są ściśle związani z największym oligarchą w Armenii - Gagikiem Tsarukianem.
“Amalian powiedział, że nie widzi przeszkód by Kentron TV była transmitowana przez stacje regionalne, i jest gotowy znaleźć na to fundusze” - mówi Bagdasar. “Myśleliśmy nad tym, i zaproponowaliśmy bardzo wysoką cenę. Póki co nie mamy jeszcze odpowiedzi.”
Manukian stwierdził, iż pieniądze są kluczowym elementem, pozwalającym bogatym Ormianom nabywać najlepszy czas antenowy.
Przykładowo, w ostatnich dwóch miesiącach, większość kanałów telewizyjnych w Armenii emitowało serie reportaży pokazujących businessmanów rozdających nasiona pomidorów oraz organizujących konsultacje medyczne dla mieszkańców wsi. Reportaże te wyglądały jak płatne reklamy.
Dziennikarz Tigran Paskevichyan stwierdził, iż zbieżność komercyjnych i politycznych interesów w armeńskiej telewizji ma bardzo destrukcyjny skutek. Pyta on retorycznie: „Kto zapłaci stacjom telewizyjnym, by te pokazywały ubóstwo i katastrofalną sytuację w Armenii? Oczywiście, że nikt.”
Tekst został po raz pierwszy opublikowany przez Institut for War and Peace Reporting. Tłumaczenie: Andrzej Kaniewski
|