Polska dyplomacja pozwalając się wciągnąć w rozgrywki serwowane przez Białoruś uzyskała wynik odwrotny od oczekiwanego. Zaangażowanie międzynarodowej opinii w sprawę Związku Polaków na Białorusi również nie przyniosło, jak na razie, żadnych rozwiązań. Z drugiej strony zaś, sprawa ta pokazała, że Polska nie jest sama. Do wymuszonego poniekąd sprzeciwu wobec działań Łukaszenki ze strony UE dołączyła również Ukraina, która jednak nie musiała tego robić. Narażając się na nieprzychylność Białorusi, w kontekście i bez tego zimnych stosunków ukraińsko-białoruskich, Kijów staje po stronie sojusznika, jak wymaga tego strategiczne partnerstwo łączące Polskę i Ukrainę. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Białoruskie MSZ nie omieszkało wyrazić swoje niezadowolenie, wręczając Ambasadorowi Ukrainy w Mińsku odpowiednią notę.
Obserwując sytuację międzynarodową na linii Warszawa, Kijów, Mińsk i Moskwa trudno nie snuć domysłów, że wszystko co się teraz dzieje jest częścią większej strategii. Powstaje jednak pytanie o jaką strategię chodzi i kto jest jej autorem???
Po „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie Rosja kilkakrotnie dała do zrozumienia, że za poparcie przemian demokratycznych nad Dnieprem Polska będzie musiała zapłacić, i teraz płaci. Podobnie jak w latach dziewięćdziesiątych Kreml stosował taktykę izolacji Ukrainy na arenie międzynarodowej, tak teraz próbuję zmniejszyć rolę Polski nie tylko w regionie, ale przede wszystkim w Unii Europejskiej. Brak reakcji ze strony Rosji na łamanie praw mniejszości narodowych na Białorusi i jednoczesne domaganie się oficjalnych przeprosin ze strony Polski za potyczkę między polskimi i rosyjskimi nastolatkami w Warszawie świadczy o stosowaniu przez Kreml podwójnych standardów co utwierdza w przekonaniu, że zarówno Białoruś jak i Rosję czeka jeszcze długa droga w kierunku demokracji.
Autor jest ekspertem Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi w Warszawie.