Walka z otyłością odbywa się na różne sposoby. W sklepach telewizyjnych reklamowane jest prawdziwe zatrzęsienie najprzeróżniejszych gadżetów, począwszy od przyrządów gimnastycznych, poprzez kasety z ćwiczeniami, uciskowe wdzianka, plastry redukujące łaknienie, elektrody pobudzające mięśnie do skurczów, zioła spalające tłuszcz (za reklamę których nawet jedna aktorka została wyrzucona z ekipy "Klanu"). Panuje istny szał na to, by jakoś utrzymać linię.
Metodą najstarszą i w Polsce popularną po dziś dzień są najróżniejsze, drakońskie często diety (określenie "dieta-cud" jest tu w pełni uzasadnione - bo rzeczywiście to istny cud, że ludzie od jedzenia otrębów, skubania listków sałaty i popychania tego wszystkiego łyżeczką kiełków sojowych nie dostają świra po tygodniu). Tymczasem na horyzoncie dostrzec można kolejną metodę, która pozwala wstrzymać się od spożywania wrażych dla brzucha kalorii. Sprawa jest prosta - wystarczy zostać posłem.
Wprawdzie nie chodzi tu o pieniądze, ale trzeba mimo wszystko powiedzieć sobie wprost - co jakiś czas ktoś z parlamentarzystów lansuje "dietę poselską". Poseł Gabriel Janowski, wsuwający knedle z pulpitu mównicy sejmowej, był jedynie jakimś odstępstwem od przyjętej normy, bo drogi elektorat winien być raczej epatowany wstrzemięźliwością. No i są posłowie, którzy się wzorowo z tej działalności wywiązują.
Ongiś poseł SLD Jerzy Wenderlich, o czym piały media elektroniczne jak Polska długa i szeroka, podjął głodówkę w obronie likwidacji cukrowni w Żninie. Czyn był iście heroiczny, bo młodzieżówki partii opozycyjnych niecnie wodziły go na pokuszenie, a to ogromniastą pizzą, a to koszem z owocami.
A teraz wygląda na to, że kolejny parlamentarzysta Rzeczypospolitej Polskiej ma zbyt wiele tłuszczu na brzuszku. Poseł Zbigniew Nowak biedaczysko głoduje jak szalony - ponoć już od stycznia jedzie na przysłowiowych oparach, czy raczej na witaminach "Centrum" i zużywanej 40-kilowej nadwadze ("Ja miałem 40 kg nadwagi, do tego konsumuje witaminy CENTRUM, Naturapie pamiec oraz jakies tam tabletki - lecytyne (kazda 10 kalorii)" - cytat ze strony posła: www.raportnowaka.pl, pisownia zgodna z oryginalną). Wszystko zaś dlatego, że w Polsce są afery, szwindle, złodziejstwo i nikt się nie chce tym zająć, wszyscy olewają sprawy, które poseł cierpliwie wskazuje palcem. Tak przynajmniej poseł Nowak uzasadnia powody, dla których co i rusz widzimy go z prymitywnie skleconym transparencikiem na mównicy. Nie ma to oczywiście nic, ale to absolutnie nic wspólnego ze zbliżającą się kampanią wyborczą.
Jak każda dieta, także i "dieta poselska" ma efekty uboczne - w tym wypadku jest nią kompletna żenada i objawy zidiocenia, jakie się roztaczają wokół parlamentarzysty, który dla żałosnego picu podejmuje się rozpocząć podobną hucpę. W odróżnieniu jednak od całej reszty diet odchudzających, ta ujawnia owe skutki częstokroć jeszcze przed jej podjęciem. Może właśnie dlatego mam nieodparte wrażenie, że domokrążca opychający różne wyciskacze potów i zbijacze kalorii w Sejmie solidnie by się obłowił.