Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Prawo / Moskiewska cierpliwość               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
Moskiewska cierpliwość 

18-11-2004

  Autor: Wojciech Wowra

Istnieje spór na temat tego, jakim krajem jest Rosja u progu XXI wieku. Państwo to bez wątpienia przeszło znaczące przemiany w przeciągu ostatnich piętnastu lat. Różnie interpretuje się kierunek tych przekształceń, zgodnie jednak wskazując na ich niepełny charakter. Wydaje się, że uzasadniona będzie teza, iż Moskwa wciąż jedną nogą tkwi w grobie komunizmu. Gdzie jednak postawi drugą nogę?

 

 

Nie ulega wątpliwości, że postawa Federacji na arenie międzynarodowej jest obecnie silnie zdeterminowana przez klasyczne podejście do rzeczywistości międzynarodowej. Polityka zagraniczna została oparta o szkołę geopolitycznego realizmu. Na początku lat dziewięćdziesiątych wydawało się, że Rosja zajmie postawę podobną do państw Europy Środkowej i Wschodniej, że obierze silnie prozachodni kurs. Pojawiły się nadzieje, iż Moskwa będzie prowadzić politykę kooperacji, a jej byłe państwa satelickie będą mogły odetchnąć z ulgą. Jednakże bardzo szybko rozwiano owe nadzieje; podjęto działania, mające na celu odbudowę strefy wpływów państwa rosyjskiego w regionie. Skuteczność tych działań w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych była niska, zwykle prowadzone one były z niewystarczającą dozą wyczucia dyplomatycznego (koronnym przykładem było podpisanie układu konstytuującego Związek Białorusi i Rosji). Rosjanie najzwyczajniej przeceniali swe siły i swą atrakcyjność, składając groteskowe nieraz oferty współpracy (chociażby w ramach KBWE/OBWE) oraz stosując metody prymitywnego szantażu. Otrzeźwienie przyszło w roku 1998, kiedy nastąpił kryzys walutowy i gospodarczy. Moskwa zdała sobie wreszcie sprawę ze spadku własnego potencjału po rozpadzie bloku wschodniego i, co najważniejsze, pogodziła się z tym, że obecnie nie może już podejmować działań na taką skalę, jak czynił to Związek Sowiecki, decydując się chociażby na interwencję w Afganistanie. Dopiero od tego momentu można mówić o w miarę realistycznym (a co za tym idzie i w znacznej mierze racjonalnym) podejściu Federacji w prowadzeniu swej polityki zagranicznej. Ostre reakcje spotykamy znacznie rzadziej, choć w dalszym ciągu zdarzają się wpadki (na przykład firmowana przez Kreml kwestia szantażu gazowego z początku roku). Borys Jelcyn doszedł do wniosku, że potrzebne jest najpierw wzmocnienie państwa od wewnątrz i stopniowe zwiększenie jego potencjału oraz atrakcyjności. Inaczej łupy Moskwy będą ograniczone w dalszym ciągu tylko do biednej Białorusi. Aby zrealizować projekt wciągnięcia Ukrainy czy Kazachstanu w orbitę swych wpływów, konieczne było przyspieszenie reform, przede wszystkim w gospodarce oraz administracji. Stąd idea prezydentury Władimira Putina, który miał za zadanie zlikwidować syndrom "miękkiego państwa". Wydaje się, że sprawy zaszły jednak znacznie dalej, niż początkowo to było planowane. Putin nie tylko wzmocnił administrację, nie tylko doprowadził do wzrostu pozycji międzynarodowej Rosji, ale również zlikwidował niemal i tak już ograniczaną wolność słowa oraz liczne inne swobody obywatelskie. Ale to akurat przeciętnemu Rosjaninowi nie przeszkadza. Niektórzy analitycy wysuwają tezę, iż prozachodni kurs Jelcyna, prezentowany początkowo, sam w sobie był tylko grą, mającą na celu uzyskanie przychylności zachodu. Jeśli tak było, Moskwa osiągnęła spektakularny, długofalowy sukces - przynajmniej jeśli chodzi o państwa europejskie. Do dziś kraje takie jak Francja czy Niemcy przymykają oko na rosyjskie próby poszerzenia swych wpływów w regionie środkowoeuropejskim (widać to było szczególnie w momencie negocjacji na temat bezwizowego korytarza dla Rosjan podróżujących przez Litwę lub Polskę do obwodu kaliningradzkiego) czy w Azji Centralnej. Jak widać, obecny, stricte konserwatywny kurs w rosyjskiej polityce zagranicznej być może nie jest niczym nowym. Począwszy od roku 2000 obserwujemy wzrost pozycji międzynarodowej Rosji. Głównie spowodowane było to rozwojem zagrożenia terrorystycznego, co Federacja doskonale wykorzystała, aby uzyskać wolną rękę w Czeczenii. Dalsze ograniczanie wolności obywatelskich nie budzi już dziś na zachodzie takich zastrzeżeń jak dawniej. W zamian Putin mityguje prezydenta Łukaszenkę, dzięki czemu na wschodniej rubieży NATO panuje spokój. Dzięki stabilnej do niedawna sytuacji gospodarczej pojawia się coraz więcej europejskich i amerykańskich koncernów. Obecna niepewność, spowodowana problemami wokół Jukosu, jest tylko czasowa - dotyczy poza tym spółki rosyjskiej. Na Kremlu wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że gospodarka rozwija się w znacznej mierze właśnie dzięki zagranicznym inwestycjom. Byłoby samobójstwem walczyć z obcym kapitałem. Drugi silnik ekonomii - wysokie ceny surowców strategicznych, przede wszystkim ropy naftowej - jak na razie pracuje bez szwanku.

¦¦¦

Wypada zastanowić się, jakie perspektywy rysują się przed Federacją, jeśli ta będzie w stanie w sposób skuteczny wykorzystać pojawiające się przed nią szanse. Wyróżnić można szereg czynników, zarówno o charakterze wewnętrznym jak i zewnętrznym, które mogą dodatnio lub ujemnie wpływać na potencjał państwa. Elementem o immanentnym charakterze, który szczególnie sprzyja Federacji, jest percepcja międzynarodowa kraju na arenie światowej. Rosja, mimo wszystkich swych słabości, wciąż postrzegana jest przez wiele państw jako spadkobierczyni wielkiego imperium carskiego i sowieckiego. Nawet dziś można zauważyć, iż wiele dużych państw o sporym potencjale, a leżących w zasięgu bezpośredniego oddziaływania Moskwy, zajmuje nieraz zaskakująco ugodową postawę w wielu kwestiach, choć jest już członkiem struktur euro-atlantyckich (typowym przykładem jest tu Polska). Bez wątpienia wpływa to na korzyść Kremla. Kolejnym czynnikiem sprzyjającym jest charakterystyczna ewolucja bezpośredniego otoczenia międzynarodowego Rosji. Szacunkowo można uznać, że tylko jednej trzeciej państw byłego ZSRS (wyłączając samą Federację) udało się dokonać transformacji ustrojowej w kraje jako tako demokratyczne. Empirycznie można stwierdzić, że te kraje są znacznie bardziej odporne na rosyjskie próby zdominowania. Pozostałe, w tym szczególnie Białoruś i Turkmenistan, rządzone są mniej lub bardziej sowieckimi metodami, co czyni je szczególnie podatnymi na wpływy Kremla. Wreszcie mocno sprzyja Rosji nikła aktywność dyplomatyczna państw zachodnich, a szczególnie Unii Europejskiej, w obrębie krajów WNP. Europa nie potrafi zająć jednoznacznego stanowiska wobec prozachodnich dążeń Ukrainy czy Gruzji, nie potrafi wyjść poza politykę ogólnikowych gestów i deklaracji. Z kolei Stany Zjednoczone koncentrują swe działania na kwestiach gospodarczych (ropa naftowa) oraz militarnych (bazy wojskowe, pomoc w szkoleniu oddziałów). Nikt nie oferuje rozwiązania politycznego. Elementem sprzyjającym budowaniu skutecznej polityki zagranicznej jest także coraz lepsze wypełnianie przez Rosję roli mocarstwa regionalnego. Wysyłanie wojsk do państw Azji Centralnej w celu prowadzenia wspólnych przygranicznych operacji antyterrorystycznych, podpisywanie traktatów politycznych o współpracy w kwestiach bezpieczeństwa (także nie-militarnego), próby utworzenia mechanizmu regionalnej integracji gospodarczej - to wszystko projekty, które jeszcze kilka lat temu były nieszkodliwymi żartami rosyjskiego MSZ. Dziś przybierają realne kształty. Moskwa staje się atrakcyjnym partnerem, który być może będzie dążył do dominacji, ale zapewni w rewanżu bezpieczeństwo i wzrost pozycji międzynarodowej, a także stabilność gospodarczą, niezbędną, aby przyciągnąć obce inwestycje. Ważne jest to, że Władimir Putin wyrasta niemal na męża opatrznościowego narodu. To także pomaga na arenie międzynarodowej, ponieważ dostarcza niezbędnej legitymizacji.

Istnieje jednak także kilka czynników, które zapewne negatywnie zaciążą na skuteczności polityki Kremla. Po pierwsze, zauważyć można jasno, iż Moskwa nie posiada jeszcze konkretnego, całościowego planu postępowania, ściśle sprecyzowanej listy celów i środków, jakie mogą być w danej sytuacji zastosowane, aby osiągnąć sukces. Wydaje się jednak, że to przyjdzie z czasem. Na razie Federacja jest na początkowym etapie bardzo długiej drogi odzyskiwania swej strefy wpływów. Można powiedzieć, że głównym celem jest baczenie na każdą okazję, której wykorzystanie może przyczynić się do wzrostu pozycji międzynarodowej. Dlatego polityka zagraniczna Kremla jest chaotyczna. Sprowadza się do drobnych działań na licznych, mało ważnych w swej szczególności frontach, które jednak razem tworzą pole bitwy o coś większego - o pewien międzynarodowy kapitał polityczny, jaki będzie potrzebny, aby realizować ambitniejsze, kompleksowe cele. Drugim poważnym problemem jest wciąż niepełna zdolność sprawnego funkcjonowania administracji państwowej. W dalszym ciągu istnieją regiony kraju, nad którymi stolica nie ma prawie żadnej kontroli. Pozycja niektórych gubernatorów, spośród tych, którzy są w miarę niezależni od prezydenta, jest silna (przykładem może być zarządca Czukotki, Roman Abramowicz, jeden z najbogatszych ludzi w Rosji). Wiadomo, że bez spokoju wewnętrznego i stabilności politycznej na poziomie samorządu regionalnego nie można mówić o skutecznej polityce zagranicznej. System społeczno-polityczny Federacji może na nią wpływać pozytywnie (duża rola stolicy, elementy autorytaryzmu, brak wolności słowa), ale jednocześnie może znacząco szkodzić (brak innowacyjnego myślenia charakterystyczny dla systemów niedemokratycznych, słabe zrozumienie przemian zachodzących w systemie międzynarodowym, opóźniona reakcja na nie). Wielkim zagrożeniem dla skuteczności rosyjskiej polityki zagranicznej mogą być wciąż żywe reminiscencje historyczne. To, że wiele państw przyjmuje postawę ugodową wobec Kremla, nie oznacza, że trwale godzi się z jego polityką. Zadawnione urazy z okresu istnienia ZSRS mogą trwale ograniczać sprawność rosyjskiej dyplomacji. Kolejnym problemem może być potencjał gospodarczy kraju. Choć wzrasta on szybko, wciąż jest wiele do nadrobienia; nie można zaś przewidzieć czy nie dojdzie do kolejnego kryzysu gospodarczego, powodowanego chociażby nadal słabo rozwiniętym sektorem bankowym czy przewidywanym na lata 2005-2010 boomem w sektorze IT. Należy pamiętać, że wiele reform czeka na realizację już drugą dekadę i stanowi bombę z opóźnionym zapłonem. I wreszcie na koniec kolejny element negatywny, którego predykcja jest niemal niemożliwa. Elity rosyjskie mogą powrócić do owego zdeformowanego sposobu pojmowania rzeczywistości międzynarodowej, jaki panował w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Otoczenie prezydenta może dojść do wniosku, że państwo jest już na tyle silne, że może sobie pozwolić na odkrycie wszystkich kart. Może powrócić ów rozdźwięk między faktycznym potencjałem kraju a obrazem jego możliwości, jaki będzie istniał w świadomości rządzących. Możliwość taka jest jednak mało prawdopodobna, przynajmniej dopóty, dopóki prezydentem jest Władimir Putin, człowiek, którego można oskarżyć o wiele, ale na pewno nie o brak cierpliwości i zdolności racjonalnego myślenia.

¦¦¦

Jak już powiedziano, cele krótkookresowe rosyjskiej dyplomacji są nieuporządkowane i niespójne. Można jednak dość łatwo wywnioskować na ich bazie, jak mogą ukształtować się długofalowe zarysy celów Kremla na arenie międzynarodowej. Sfera najbliższa, określana często mianem "bliskiej zagranicy", to przede wszystkim państwa WNP oraz dawne kraje satelickie Związku Sowieckiego w Europie Środkowej. Jednak i w ramach tego obszaru występuje znaczące zróżnicowanie metod postępowania rosyjskiej dyplomacji. Podejście wobec krajów zintegrowanych ze strukturami euro-atlantyckimi wydaje się być bardziej ostrożne, choć trzeba zauważyć, że kraje bałtyckie traktowane są znacznie ostrzej, zapewne ze względu na to, iż były wcześniej częścią ZSRS. Białoruś, Ukraina oraz dawne republiki azjatyckie są narażone jednak dalece bardziej. Zasadniczym celem Kremla na tym obszarze jest zrekonstruowanie pasa bezpieczeństwa, mającego odgrodzić geopolitycznie Rosję od sąsiadów, którzy mogliby okazać się rywalami - chodzi tu przede wszystkim o konstrukcję UE/NATO oraz o tak zwane Wielkie Chiny (stąd silne zaangażowanie w Azji Centralnej). Na tym obszarze Moskwa chce się prezentować jako atrakcyjny gospodarczo i kulturowo partner, który jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo militarne oraz pozamilitarne. Jednocześnie stara się pokazać, że prowadzi twardą politykę zagraniczną i jest w stanie zapanować nad swymi problemami wewnętrznymi (stąd tak wielki upór Rosjan w kwestii wojny w Czeczenii). Drugi obszar zainteresowania Federacji to rejon, który moglibyśmy za Zbigniewem Brzezińskim określić mianem "euroazjatyckiej szachownicy". Zastajemy tutaj dwóch wielkich rywali o kontynentalną dominację - Unię Europejską, partnera miękkiego i ustępliwego, który zazwyczaj nie jest w stanie w pełni obronić swych interesów i uchodzi za twór mniej groźny, oraz Chińską Republikę Ludową, której polityka zagraniczna jest skuteczna i racjonalna, zaś jej potencjał gospodarczy i pozycja międzynarodowa systematycznie i szybko wzrastają. Moskwa będzie rywalizować z Pekinem zarówno na polu geopolitycznym (wpływy w republikach środkowej Azji) jak i gospodarczym (przyciąganie inwestycji zagranicznych). Oba kraje mają podobne problemy gospodarcze (niewydolny system bankowy, zmienne prawo, groźba przegrzania gospodarki). Jednocześnie można przewidywać, że Rosjanie będą podejmować próby uzależnienia pęczniejącej gospodarki chińskiej od swych surowców, co może zaowocować nasileniem tarć między oboma krajami. Moskwa będzie starać się zacieśniać współpracę z Indiami oraz załagodzić konflikty z Japonią. Raczej nie zaangażuje się bezpośrednio w ewentualne rozwiązanie problemu koreańskiego. Istotne okaże się utrzymywanie poprawnych stosunków z nowym rządem irackim, przy jednoczesnym trzymaniu się z dala od konfliktu arabsko - izraelskiego. Wreszcie Kreml będzie, słusznie rozpoznając słabość partnera, uzyskiwać niewielkie, lecz systematyczne ustępstwa (głównie o naturze gospodarczej) ze strony Unii Europejskiej. Trzecim zaś polem zainteresowania są kwestie globalne. Tutaj bez wątpienia najważniejsze są relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Miodowy miesiąc w postaci polityki "Russia first" okresu prezydentury Clintona dawno przeminął. Republikanie oczekują od Rosjan aktywnego wspierania wojny z terroryzmem i życzliwej neutralności w sytuacji zastosowania siły militarnej w świecie. Moskwa również daje do zrozumienia, że w relacjach z USA nadszedł okres brutalnego mówienia sobie prawdy w oczy. Dlatego przed inwazją na Irak tak często odwoływała się do koncepcji trójkąta rosyjsko - francusko - niemieckiego. Nie była to oczywiście propozycja poważna, a jedynie badanie możliwości zamanifestowania odrębnego stanowiska. Można powiedzieć, iż był to balon próbny, który miał za zadanie wybadać reakcje w systemie międzynarodowym w ramach wszystkich trzech płaszczyzn zainteresowania. W rezultacie skończyło się na słowach, a Francuzi i Niemcy pozostali sami. Stąd postępowanie tych dwóch ostatnich państw można nazwać nieodpowiedzialnym, zaś działanie Rosji zasługuje w pełni na miano racjonalnego. Było to zagranie, które pozwoliło ochronić interes narodowy bez wystawiania na trwały szwank stosunków z mocarstwem światowym. Zresztą współpraca amerykańsko-rosyjska jest zbyt istotna dla bezpieczeństwa Federacji oraz całego świata, aby strony mogły sobie pozwolić na jej zerwanie. Istnieje jednak poważny i trwały element sporny w stosunkach z Waszyngtonem. Jest nim oczywiście Azja Centralna i Zakaukazie. Solą w oku Kremla są nowe bazy wojskowe USA oraz kwestia wydobycia i transportu kaspijskiej ropy do Turcji z pominięciem rosyjskiego terytorium. Od kiedy Putin dostał do Amerykanów wolną rękę w Czeczenii, głosy sprzeciwu z jego strony nieco przycichły, można jednakże przewidywać, iż kwestia ta prędzej czy później ponownie wypłynie na powierzchnię. Problemem może być także kwestia stosunków z Gruzją, która dokonała gwałtownego zwrotu w polityce zagranicznej w wyniku usunięcia prezydenta Eduarda Szewardnadze. USA dopominają się coraz głośniej o skuteczniejszą kontrolę proliferacji broni masowego rażenia na terytorium WNP. Jest to element wojny z terroryzmem. Jednakże Rosjanie, jak na razie, wojnę tę prowadzą na razie tylko tam, gdzie leży to w ich interesie. Najwyraźniej nie dostrzegają tegoż interesu w działaniach zmierzających do lepszego zabezpieczenia swego arsenału jądrowego. Nie wydaje się, aby ewentualne pogorszenie atmosfery na linii Moskwa - Islamabad czy Moskwa - Tokio znacząco wpłynęło na relacje z Stanami Zjednoczonymi. Za to odpowiednie działania Rosjan w Iraku mogą przyczynić się do polepszenia tychże stosunków. Istotnym dla Rosjan forum, które posiada jednakże głównie wymiar prestiżowy, są działania podejmowane w ramach szczytów G-8. Można jednak przewidywać, że ich rola pozostanie jednak głównie reprezentacyjna i stricte nieformalna.

¦¦¦

Reasumując, można powiedzieć, że lata 1991-1998 były dla Federacji Rosyjskiej latami straconymi na arenie międzynarodowej. Politycy na Kremlu nie posiadali spójnej wizji swego kraju w świecie. Nie potrafili odnaleźć niszy, w której znalazłoby się miejsce dla państwa tak nietypowego - ze względu na zaszłości historyczne, jakie go dotyczyły. Dopiero zimny prysznic w postaci kryzysu walutowego uświadomił Borysowi Jelcynowi, że niemożliwa jest droga na skróty. Od tego czasu, drobnymi krokami, Rosja cierpliwie odbudowuje swą pozycję na arenie międzynarodowej; czyni to zgodnie z kanonami geopolitycznego realizmu, wspierając się historyczną symboliką, odwołującą się nieraz nawet do czasów carskich, a także wykorzystując - trzeba przyznać, że czasem brutalnie - swą przewagę w stosunkach z państwami WNP. Można przewidywać, że do końca dekady - to jest przynajmniej do końca kadencji obecnego prezydenta - ten stopniowy rozwój będzie się utrzymywał, o ile nie nastąpi kryzys gospodarczy spowodowany zbyt śmiałymi ingerencjami w gospodarkę ze strony państwa. Sprawa Jukosu musi pozostać niechlubnym wyjątkiem - przynajmniej w takiej skali. Rosja nie stanie się państwem w pełni demokratycznym, albowiem jej specyfika to uniemożliwia - przynajmniej na razie. Etapową pracę rosyjskiej dyplomacji najprawdopodobniej prędzej czy później będą próbować zablokować Chińczycy. Porównując potencjał obu państw, szanse Pekinu na wyjście zwycięsko z ewentualnych tarć przed rokiem 2010 są duże. Później zaczną się stopniowo wyrównywać. Dlatego jak na razie Moskwa powinna szukać porozumienia z ChRL, łagodząc ewentualne spory. Samo wejście Rosji do struktur euro-atlantyckich wydaje się mało prawdopodobne do końca dekady. Perspektywy ekspansji są znaczące, jednakże zagrożenia są spore i na pewno będą sprawiać Putinowi problemy. Gdzie Rosja postawi swą drugą nogę? Najprawdopodobniej będzie to trwały, konserwatywny, klasyczny realizm polityczny z silnie wyeksponowanym własnym interesem narodowym, a nawet wątkiem nacjonalistycznym. Wydaje się jednak, że jeszcze długo będziemy mogli usłyszeć opinie, iż środki i metody włodarzy Kremla przypominają te, stosowane za czasów Breżniewa czy Andropowa.¦

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl