Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Felietony / Zdjęcia z kółeczkami               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Zdjęcia z kółeczkami 

08-03-2005

  Autor: Marcin Łuczyński

W dniu wczorajszym mieliśmy do czynienia w naszym życiu politycznym z zapowiedzią jednego z najbardziej spektakularnych i budzących emocje "niedojść" od długiego już czasu. Nie dojdzie mianowicie do przesłuchania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego przez komisję śledczą zwaną (mimo wielkoformatowych protestów zarządu najbardziej znanej dziś spółki, zamieszczanych w "Gazecie Wyborczej") "Komisją do sprawy Orlenu". Okazało się, że do przesłuchania nie dojdzie, bo prezydent nie dojdzie. Nie dojdzie, nie dojedzie, nieważne - dość powiedzieć, że zwyczajnie nie stawi się na przesłuchaniu i w tej chwili już nieważne, czy stoliczek świadka będzie bokiem, czy (jak chciał Prezydent) frontem do ławy członków komisji.

 

 

Notabene konotacje powyższego mogą być dwie: albo prezydent chciał pokazać, że nie obawia się stanąć ze śledczymi twarzą w twarz, albo chciał dać do zrozumienia, w jakim to rejonie anatomicznym ma widzów, którzy tę konfrontację mieliby oglądać.

Okazało się - w wyjaśnieniu prezydenta udzielonym na specjalnie zwołanej konferencji, a potem w programie Moniki Olejnik "Prosto w oczy", że decyzja została podjęta pod wpływem "jeszcze cieplutkich" niedawnych zeznań Marka Dochnala oraz artykułu zamieszczonego w tygodniku "Wprost", zatytułowanego "Aleksander K.".

Oczywiście powód oficjalny pan prezydent sformułował inaczej - w największym skrócie poszło o to, że znienacka odkrył Amerykę. Trudno bowiem inaczej interpretować jego stwierdzenia, że komisja śledcza jest areną politycznych przepychanek i ataków, że metody przez nią stosowane są niegodziwe, jako prawdziwy powód tej spektakularnej zmiany decyzji. Trudno, bo sporo rzeczy wiemy nie od dziś.

O mankamentach sejmowego organu, jakim jest instytucja komisji śledczej złożona z polityków będących przeciwnikami, wiadomo nie od dziś - to jest feler, którego świadomość mamy już od prac komisji do tzw. sprawy Rywina. O tym, że będą padać zarzuty o związki ze sferami biznesowymi (wziąwszy pod uwagę najmocniejszy tego przejaw, czyli jasnogórskie spotkanie (Chryste, jak to brzmi!) dra Kulczyka i Romana Giertycha, który bez większej żenady szukał u niego możliwości zdobycia "kwitów" na "pierwszego") - też było wiadomo nie od dziś. O tym, co mówił Marek Dochnal czy Grzegorz Wieczerzak - jak wyżej.

Do godziny 16.00 wiadomo było, że prezydent będzie obecny na przesłuchaniu. Potem złożył oświadczenie, umotywowane oczywistościami. Jakie mogą być powody takiego zachowania? Albo jest coś, o czym opinia publiczna jeszcze nie wie, a o czym wie prezydent i boi się, że ktoś z członków komisji również się dowie (albo wręcz już tę wiedzę posiada, lecz jak dotąd nie puszcza farby). Albo prezydent wolno myśli i od dzisiejszej publikacji we "Wproście" (która jest wg niego jednym z elementów przemyślanej akcji biorącej go na celownik) musiało minąć sporo czasu, zanim doszedł do wniosku, że stawienie się przed komisją zbyt wiele politycznie będzie go kosztować. Albo naoglądał się filmów o karciarzach i próbował ich naśladować, do ostatniej chwili bluffując i pozując na strachu nieznającego chojraka, ale w końcu puściły mu nerwy i pohukiwaniem podczas zwołanej na łeb, na szyję konferencji prasowej próbował własnego cykora zamienić na cnotę.

Odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z drugim przypadkiem - poszło o te zdjęcia zamieszczone w tygodniku "Wprost" i gorączkowe kunktatorstwo - da się czy nie da się przekonać opinii publicznej, że wbrew tym zdjęciom prawdziwe jest to, co mówił w wywiadzie dla "Polityki": "Dochnala oczywiście nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów". Oczywiście prezydent się broni, że nie musiał przecież znać człowieka, który się stawił na spotkanie wraz z prezesem koncernu TeleDenmark Hansem Wurtzenem jako osoba mu towarzysząca. Być to może, ale w takim razie pan prezydent winien był po prostu stwierdzić: "Nie pamiętam, aby kiedykolwiek spotkał tego pana i go poznał, choć wykluczyć tego nie mogę, bo na spotkania ze mną moi goście często przybywają z asystentami i innymi osobami towarzyszącymi". Kategoryzm wypowiedzi "Nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem", zestawiony ze zdjęciami z "Wprostu" aż się prosi o cenzurkę łgarstwa, a to już przysłowiowy kamyczek do lawiny. Podejrzewam, że jej oddech pan prezydent odczuł w dniu wczorajszym, widział masę negatywów swojej decyzji i dlatego tak długo trwało, zanim ją podjął.

Uważam, że pomimo całej "oburzeniowo-sprzeciwowej" wobec komisji otoczki, poszło o zdjęcia, w którym zaznaczono osobę Marka Dochnala - o zdjęcia z kółeczkami.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl