Kościół w swej strukturze jest konserwatywny. Co to znaczy? Po pierwsze Kościół jest hierarchiczny. Hierarchia ta odnosi się zarówno do kwestii personalnych, jak i spraw aksjologicznych. Po drugie Kościół dąży do zachowania, czy nawet zakonserwowania dawnych wpływów. Przecież ta instytucja swą największą świetność przeżywała wówczas, gdy w danej społeczności liczyli się: Pan, Wójt i Pleban.
Kościół posiada, niezrozumiałą dla mnie, ambicję bycia katalizatorem, czy wręcz rzecznikiem pragnień społecznych. Paradoks polega na tym, iż pragnienia te są jak najbardziej przyziemne, związane z egzystencją człowieka w doczesności. Kościół chce być rzecznikiem i obrońcą rolników, bezrobotnych i biednych. A co z całą resztą? Czy przez zajmowanie takiego stanowiska Kościół nie zamyka się na całe rzesze wyznawców? Czy przez to nie bierze udziału w dyskusji politycznej i to ustawiając się nie w roli obiektywnego arbitra, lecz strony w tej dyskusji o bardzo zidentyfikowanych, populistycznych cechach.
Kościół dziś w swym całokształcie niewątpliwie szuka jakiejś “trzeciej drogi”. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy księża nienawidzą demokracji i chcą wyciąć jej owoce, uznając je za chwast. Nie znaczy to też, że wszyscy księża walczą z kapitalizmem i wolnym rynkiem, choć są też tacy, którzy chwycili by za przysłowiowe kosy w tej sprawie. Dziwi mnie, że Kościół chce, by zapanował raj na Ziemi, podczas gdy sam naucza, że Raj osiągniemy dopiero w innym świecie. Więc może Kościół zamiast szukać tego raju tutaj, bardziej powinien skupić się na tym, by kiedyś wszyscy wierzący osiągnęli Raj w Niebie.