W ten sposób dr Andrzej Szeptycki* - specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych w Europie - skomentował odbywającą się 20 listopada pod Ambasadą Ukrainy w Warszawie „Manifestację za wolność na Ukrainie”. Jej uczestnicy chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko manipulacjom, jakich dopuszczają się władze Ukrainy w związku z wyborami prezydenckimi w kraju. Obecny prezydent - Leonid Kuczma kończy sprawowanie drugiej kadencji. Już w czasie swojej prezydentury był bardzo ostro krytykowany przez opozycję, a manifestacje w Kijowie przyciągały liczne rzesze jego przeciwników. Szczególne protesty wzbudziło niewyjaśnione morderstwo opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadze. Na czele demonstrantów stał Wiktor Juszczenko - były prozachodni premier kandydujący w wyborach, który pomimo represji ze strony władz i fałszowania wyborów, wygrał pierwszą turę, pokonując popieranego przez Kuczmę i Rosję obecnego premiera Wiktora Janukowycza. Sytuacja na Ukrainie jest napięta. Obóz rządzący wydaje się skłonny zrobić wiele, nawet naruszyć elementarne zasady demokracji, co już uczynił, by przeforsować swojego kandydata. Juszczenko i jego zwolennicy są także zdeterminowani. Również diaspora ukraińska w krajach UE popierająca kandydata opozycji jest zmobilizowana. Pomimo to Ukraina zdaje się być w dużym stopniu osamotniona w swojej walce o demokrację na arenie międzynarodowej. Co dalej z Ukrainą? Postanowiliśmy poprosić o krótką analizę dr Andrzeja Szeptyckiego:
Jak Pan ocenia reakcję Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych na to, co dzieje się na Ukrainie?
Niestety Unia Europejska i Stany Zjednoczone nie mają polityki ukraińskiej. Stany Zjednoczone w przeszłości niewątpliwie bardziej niż Europa integrowały się z Ukrainą, natomiast i w tej chwili to nie jest zadowalające. W przypadku Unii Europejskiej należy zwrócić uwagę na to, że Ukrainie nie stworzono żadnych perspektyw, nawet bardzo odległych, członkostwa. W przypadku Turcji już w tej chwili widzimy, że perspektywa członkostwa za dziesięć, piętnaście lat przynosi efekty: zmiany w prawodawstwie, zmiany w polityce. W przypadku Ukrainy, ponieważ tych perspektyw nie było, nie było może również zmian, których byśmy oczekiwali. W przypadku Stanów Zjednoczonych przyczyną ochłodzenia stosunków z Ukrainą była sprawa z systemem "Kolczuga", który Ukraina przesyłała do Iraku. To sprawiło, że Stany odwróciły się od Ukrainy. My na tyle, na ile możemy w Unii Europejskiej przynajmniej coś próbujemy zrobić. To przynosi pewne drobne efekty.
Jak Pan skomentuje oświadczenie wydane przez Unię Europejską pod naciskiem Polski?
To jak już wspominałem, jest ten pozytyw.
Czy to wyczerpuje możliwości Unii Europejskiej w tej sprawie?
To oświadczenie na pewno jest dobrym znakiem, natomiast to jeszcze nie zmienia tych trzynastu lat, które upłynęły pod znakiem względnego braku zainteresowania. Widać, że jesteśmy w stanie, będąc w Unii, jakoś tą politykę wschodnią, być może, kształtować i to niewątpliwie będzie jednym z naszych głównych celów w Unii Europejskiej. Choć jesteśmy w Unii przez niecałe pół roku, to jednak liczy się nasza opinia.
Dlaczego Unia nie jest zainteresowana utrzymywaniem bardziej ścisłych kontaktów z Ukrainą?
Ja myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze to członkostwo jest jeszcze dość odległe, jeżeli w ogóle możliwe w obecnej sytuacji. To duży kraj. Kraj o gospodarce, polityce, mentalności jednak postkomunistycznej, by nie powiedzieć postsowieckiej. A drugi powód to taki, że Unia Europejska widzi Rosję i przez jej pryzmat postrzega większość obszaru postradzieckiego.
Jaka będzie reakcja Rosji na wynik wyborów?
Rosja na tyle, na ile mogła, zaangażowała się. Jeżeli Janukowycz wygra uczciwie, bądź nieuczciwie i społeczeństwo się z tym pogodzi, Rosja będzie szczęśliwa. Jeżeli wygra Juszczenko, to Rosja to przełknie i nie będzie się bardziej angażować.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Idee demokracji i sprawiedliwości oraz zwykła ludzka empatia zgromadziły na Alei Szucha ponad setkę osób ubranych na pomarańczowo, bądź udekorowanych wstążkami w tym kolorze, ponieważ takie są barwy kampanii represjonowanego przez władzę, opozycyjnego kandydata na prezydenta. Na wietrze łopotały ukraińskie, polskie i białoruskie flagi. Słychać było energiczne uderzenia w tam-tamy i entuzjastyczne okrzyki: „Wolna Ukraina!”, „Ukraina! Bez Putina!”, „Jutro Białoruś! Dzisiaj Ukraina!”. Manifestanci odśpiewali też dobrze znaną zarówno Ukraińcom jak i Polakom pieśń „Hej sokoły!” oraz utwór „A mury runą”. Atmosfera była optymistyczna, gdyby można ją było streścić w jednym zdaniu, można by ją zatytułować: „Nie poddamy się!” Większość demonstrantów stanowili ludzie młodzi, była też spora grupa mieszkających w Polsce Ukraińców, trochę ludzi w średnim wieku jak i osoby starsze, z jedną z nich odbyłam krótką rozmowę:
Dlaczego Pani dzisiaj tutaj przyszła?
Jestem młoda duchem. (serdeczny uśmiech) Rozumiem problemy Ukraińców i zależy mi na tym, żeby Ukraina była wolna. My narzekamy, że byliśmy 123 lata w niewoli, a Ukraina wreszcie się „dorwała” i nie może mieć prawdziwej wolności, bo jednak wolność bez demokracji to nie jest żadna wolność. Ja jestem pokoleniem AK i ja sama osobiście nie należałam, ale moja bardzo dobra przyjaciółka, będąca członkinią AK siedziała w jednej celi z dziewczyną z UPA. I teraz jak się to widzi…Ciągle jest taka wrogość. UPA-to brzmi strasznie dla naszych uszu, natomiast Ukraińska Powstańcza Armia- to brzmi dumnie, tak samo jak Armia Krajowa. Uważam, że powinnam tutaj być, tak jak chodziłam na wszystkie demonstracje „Solidarności”. Kwestia Wołynia zaciążyła bardzo na stosunku starszych pokoleń do Ukraińców, ale jest też wielu takich jak ja, którzy oddzielają te dwie sprawy: tych Ukraińców, którzy mordowali i tych, którzy walczyli o wolność, i mieli do tego prawo. Zresztą były wspólne akcje akowców i UPA, nie było ich dużo, ale jednak miały miejsce.
Wśród zebranych nie zabrakło także osób powszechnie znanych. Obecny był Janusz Onyszkiewicz - minister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka, Marcin Święcicki-były prezydent Warszawy a także Paweł Śpiewak- wypowiadający się często dla mediów socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Głos zabrała Róża Thun - prezes Fundacji Schumana:
[…] Niezwykle to mnie wzrusza, że takich czasów dożyłam, że my się w wolnym kraju upominamy o wolność innych. I to jest to najlepsze, co możemy dać tym naszym sąsiadom, to dbać o naszą wolność i demokrację i upominać się o wolność i demokrację tych, którzy jeszcze jej nie mają. To jest chyba ten dług wdzięczności spłacany w stosunku do tych, którzy upominali się o nas.[…] Niech żyje wolna Białoruś i wolna Ukraina!
Do manifestujących przemówił także Stanisław Tym:
[…]Pan Rostysław powiedział w swoim wystąpieniu coś, co pragnę powtórzyć: Ukraina walczy dziś o wolność człowieka-to są bardzo ważne i bardzo mądre słowa. Jestem rad i szczęśliwy, że widzę tutaj moich przyjaciół, moich kolegów, młode pokolenie, mnóstwo znajomych, studentów, ludzi, którzy tę walkę o godność człowieka na Ukrainie tak mądrze i pięknie popierają. Bo mądrze, dobrze, pięknie i szlachetnie jest być po stronie ludzi walczących o swoją godność.
Z manifestantami połączyli się drogą elektroniczną dwaj polscy obserwatorzy wyborów:
Bogdan Borusewicz obserwujący przebieg wyborów w Charkowie:
Poprawiła się obecność Juszczenki w miejscowych mediach i wydaje się, że możliwości fałszowania, co prawda są takie same jak w poprzedniej turze wyborów, ale aparat administracyjny, chyba już zaczyna dopuszczać możliwość wyboru przeciwnika obecnego premiera. Jechaliśmy do Charkowa z grupą studentów ukraińskich i jedna ze studentek z Kijowa opowiadała, że ubiegała się o uzyskanie zaświadczenia umożliwiającego jej głosowanie w Charkowie. Takie zaświadczenie otrzymała, ale nikt tego nie odnotował i mimo jej żądania, aby została odnotowana jako ta osoba, która głosuje poza miejscem swego zamieszkania, nie zrobiono tego. To wskazuje już, że podobne naruszenia jak w pierwszej turze mogą się powtórzyć i w drugiej np.: osoby głosujące wielokrotnie. Chociaż myślę, że już w tej chwili taka atmosfera festynu zwycięskiego Janukowycza przeminęła. […] Widoczna była nieproporcjonalność czasu, w którym pokazywano kandydatów telewizji. Janukowycz występuje w publicznych kanałach telewizyjnych o ogólnokrajowym zasięgu. Wczoraj pierwszy program transmitował jego zakończoną festynem kampanię. Natomiast jedynie telewizje lokalne emitowały wystąpienia Juszczenki. Oczywiście jest to nierównomierność i nierównorzędność w dostępie do mediów elektronicznych. Ja myślę, że niezależnie od tego, kto wygra, to rozbudzone społeczeństwo ukraińskie już nie będzie takie jak było. To jest bardzo ważne i dla Ukrainy, i dla nas Polaków.
Henryk Wujec - obserwator w Doniecku z ramienia programu „Freedom House”
Tu w Doniecku jest około setka obserwatorów.[…] Naszym zadaniem jest skontrolowanie całego przebiegu wyborów. Będziemy o godzinie siódmej przed komisją wyborczą, każdy będzie miał przydzielony swój region. Chodzi o to, żeby skontrolować spis wyborców: czy liczba kart wyborczych zgadza się z liczbą na spisie, czy liczba urn, również tych przenośnych, zgadza się, czy są odpowiednie podpisy, a potem mamy dokładny scenariusz kontroli aż do zakończenia głosowania o godzinie dwudziestej. Następnie będziemy obserwować zliczanie głosów i wędrówkę z protokółem do komisji terytorialnej, czyli wyższego rzędu oraz będziemy kontrolować przebieg zliczania głosów na podstawie protokółów w terytorialnej komisji wyborczej. Znamy mniej więcej, bo już byłem przy pierwszej turze wyborów, sposoby falsyfikowania na Ukrainie. Polega to na tym, że spisuje się listę wyborców, na której są „martwe dusze” i w odpowiednim momencie ktoś wyznaczony z komisji wrzuca karty wyborcze, oczywiście nie może tego zrobić tajnie, musi to zrobić na widoku, więc można go na tym przyłapać. Są takie przypadki…Inny sposób falsyfikowania: celowo zmienia się imię lub literę w imieniu osobie, która podejrzana jest o projuszczenkowskie sympatie. Wówczas ta osoba jest niedopuszczona do glosowania, musi iść do sądu i tam domagać się powtórnego wpisania na listę. Sądy na ogół przychylają się do takich wniosków, ale także są pod presją administracji. Sąd może na przykład pić kawę, być bardzo zajęty itd. Trzeba tego pilnować, by sądy bez przerwy pracowały i przywracały ludzi na listy wyborców. Ludzie na szczęście są aktywni- idą do tego sądu. Najgorszy sposób falsyfikowania to tzw. „brygady sportowców”. Taka "brygada" jedzie mikrobusem do komisji wyborczej, przedstawia zaświadczenia, że jest na obozie kondycyjnym i nie mogła brać udziału w głosowaniu w swoim okręgu wyborczym, i głosuje w danej komisji. Potem wsiada do mikrobusu i udaje się do następnej komisji wyborczej. To jest oczywiste naruszenie prawa. Taką osobę powinno się skontrolować, czy ona ma odpowiednie upoważnienia, ona musi je zostawić komisji, potem te liczby muszą się zgadzać itd. Potem na samym końcu jest proces zliczania i tutaj trzeba być bardzo ostrożnym, żeby te urny, które wywraca się do zliczania, żeby to były dokładnie te urny. Także, jeśli się kontroluje, to bardzo trudno jest o falsyfikację. Oczywiście nie wystarczy obserwatorów, żeby skontrolować wszystkie komisje wyborcze, bo tutaj władza ma pewne rezerwy, że tak powiem ( zapewne chodzi tu o rosyjskich obserwatorów, którzy stwierdzili, że pierwsza tura wyborów przebiegła bez większych nieprawidłowości-przyp.red.)[…]
Obecni na manifestacji Ukraińcy żywiołowo reagowali na deklaracje zabierających głos. Odśpiewali także hymn Ukrainy. By wyrazić podziękowanie demonstrantom w imieniu swoich rodaków, głos zabrał przedstawiciel Związku Ukraińców w Polsce Rostysław Kraamar:
[…] Po pierwszej turze wyborów jeden z niemieckich redaktorów pisząc artykuł powiedział, że był to dzień, w którym narodził się naród, nowy ukraiński naród. A ja obserwując waszą reakcję, reakcję polskiego społeczeństwa na wydarzenia na Ukrainie, mogę powiedzieć: ten ostatni miesiąc był okresem narodzenia nowej jakości stosunków polsko-ukraińskich.[…] Dzisiaj, przed tymi wyborami w imieniu tych Ukraińców, którzy dziś tutaj są i tych, którzy przyjdą do lokalu wyborczego chcę wam powiedzieć: Polacy! Dziękujemy wam za waszą solidarność.
Jaka będzie przyszłość Ukrainy? To zależy przede wszystkim od jej mieszkańców. Jak oni widzą sytuację swojego kraju? Oto dwa krótkie wywiady przeprowadzone z ukraińskimi studentami mieszkającymi w Polsce:
Czego Pan oczekuje od Polski w sprawie Ukrainy? Czy jest Pan zadowolony z tego, co robi Polska? Czy Polska mogłaby zrobić więcej?
Nie wiem, czy mogłaby zrobić więcej. I tak zdaje się, że jednak robi coś dla Ukrainy. Jedynie to chyba znieść te wjazdy wizowe. To jest taki poważny problem dla Ukraińców. Poza tym to wszystko dobrze.
A odnośnie aktualnej sytuacji politycznej na Ukrainie?
Popiera nas.
Co się stanie, jeśli wygra Janukowycz?
Będzie wojna albo zadyma.
Wtedy będzie Pan wolał zostać tutaj, czy wrócić do kraju?
Tego to ja nie powiem… Pewnie wróciłbym do kraju.
ROZMOWA ZE STUDENTEM CZWARTEGO ROKU STUDIUM EUROPY WSCHODNIEJ UW z Ukrainy:
Jak Pan ocenia stosunki polsko-ukraińskie?
Politycy polscy nie chcą się angażować w sprawy ukraińskie. Myślę, że Polska na tym straci.
Ale z drugiej strony Polacy na forum europarlamentu przeforsowali oświadczenie w obronie demokracji na Ukrainie.
To nie jest tylko inicjatywa UE. Na pewno mocniej się w to angażują Stany Zjednoczone. Na pewno Bush mocniej popiera demokrację na Ukrainie niż Unia Europejska. Oczywiście to prawda, że Polska wspiera Ukrainę na arenie międzynarodowej, ale także prawdą jest, że Polska jest tym bezpośrednio zainteresowana bardziej niż jakiś inny kraj. Polska ma wspólną granicę i interesy z Ukrainą. Ukraina to jest jednak bardzo duży i liczny kraj.[…] Dzisiejsza, kryminalna władza Ukrainy pokazała, że nie chce zażyłych stosunków z Polską i że nie chce demokracji na Ukrainie.
Dlaczego Pana zdaniem obecne władze Ukrainy porzuciły proeuropejskie aspiracje?
Nie wiem dlaczego, ale uważam, że to jest bardzo wielki błąd, który Kuczma popełnił. Mapa wyników pierwszej tury wyborów to pokazała. Ukraina zachodnia, która zawsze popierała orientację europejską, teraz powiększyła się o Kijów i inne regiony na wschodzie. Teraz pomarańczowa Ukraina,tzn. ta za Juszczenką, sięga daleko za Dniepr.
Jak by Pan ocenił preferencje wyborcze mniejszości rosyjskiej? Powszechnie uważa się, że sprzyja ona Janukowyczowi.
Nie chciałbym powiedzieć, że mniejszość rosyjska na Ukrainie popiera Janukowycza. Naprawdę to nie jest tak. Mam paru znajomych pochodzenia rosyjskiego ze wschodniej Ukrainy. Wszyscy popierają Juszczenkę. Na Ukrainie Janukowycza popierają tylko ci mieszkańcy, którzy nie maja dostępu do wolnych mediów i nie angażują się, i nie interesują polityką. Ta osoba, która ma dostęp do wolnych mediów i interesuje się polityką, nie będzie wspierać kryminalisty, który chce być prezydentem.
Co się stanie, jeśli wybory wygra Janukowycz?
Mam nadzieję, że wszystko zakończy się pomyślnie i wygra Juszczenko, sondaże wskazują na to, że powinien wygrać te wybory. Ale jeśli rzeczywiście coś niepożądanego się wydarzy, wtedy trzeba będzie demokratycznymi metodami na to zareagować. Nie przypuszczam, żeby wywołało to wojnę domową na Ukrainie, ale na pewno nie będzie łatwo.
Znaczący udział Polaków w demonstracjach poparcia dla demokracji na Ukrainie w Krakowie i Warszawie jest dowodem na to, że nie tylko polskim elitom politycznym zależy na stabilności politycznej i demokracji u naszego wschodniego sąsiada. Nie można powiedzieć, że ludzie ci wyszli na ulicę z powodu zwykłego, politycznego wyrachowania. Polacy pokazali, że nie jest im obojętny los Ukraińców. Wspaniale rokuje to na przyszłe stosunki obu narodów, niestety zależy to między innymi od tego, kto wygra te wybory.
* - Dr Andrzej Szeptycki jest pracownikiem naukowym Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Więcej na jego temat.