Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Europa Środkowa i Wschodnia / Kto rządzi na Białorusi               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
04-11-2011

 

30-09-2011

 

12-08-2011

 

19-12-2010

 

11-12-2010

 

22-06-2010

 

19-06-2010

 

+ zobacz więcej

Kto rządzi na Białorusi 

25-11-2004

  Autor: Maciej Stańczykowski

Blisko trzy czwarte Białorusinów entuzjastycznie poparło prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. Tak twierdzi Centralna Komisja Wyborcza. Reszta świata nie wierzy i domaga się od białoruskiego prezydenta poszanowania zasad demokracji. Postulat zapewne słuszny. Tylko adresat niestety nie ten.

 

 

Prawdziwym władcą naszego wschodniego sąsiada nie jest prezydent Łukaszenko, lecz Rosja. Powszechnie wiadomo, że Białoruś nie zbankrutowała jeszcze tylko dlatego, że jest rokrocznie wspierana finansowo z budżetu Federacji. W latach 2001-2002 Kreml przeznaczył prawie 300 milionów dolarów na podtrzymanie białoruskiej gospodarki. Z 15,8 miliarda dolarów wymiany handlowej, aż 9,3 miliarda przypada na Rosję, a 2,3 miliarda na pozostałe kraje WNP.

Zależność od Rosji jest szczególnie widoczna w energetyce. Aktualnie ten sektor w 88 procentach opiera się na surowcach sprowadzanych z zagranicy, zaś import surowców energetycznych jest w całości kontrolowany przez Rosję. Przy rocznym zużyciu gazu na poziomie 16,2 miliardów m3, jedynie 30 milionów m3 pochodzi ze złóż białoruskich. 100 procent importowanego przez Białoruś gazu pochodzi z Rosji. Na 2005 rok, Białoruś będzie płacić za gaz 46,48 dolarów za 1000 metrów3. Dla porównania cena gazu w USA za 1000 metrów3 wynosi 220 dolarów. Choć Łukaszenko płaci Gazpromowi trzy razy mniej niż Ukraina to i tak "wisi" na sumę 280 milionów dolarów. Rosja kontroluje również cały białoruski rynek energii elektrycznej. Wprawdzie Białoruś sama generuje około 75 procent potrzebnej energii, jest ona jednak w całości uzyskiwana drogą spalania rosyjskiego gazu i ropy. Brakującą energię w 85 procentach sprowadza się z Rosji. Gdyby więc Putin zechciał to może w ciągu miesiąca praktycznie "wyłączyć" białoruską gospodarkę.

Łukaszenko jest od Moskwy uzależniony nie tylko ekonomicznie ale i polityczne. To ciche poparcie Rosji umożliwia mu funkcjonowanie na arenie wewnętrznej, a także, choć w ograniczonym zakresie, międzynarodowej. Widać to było szczególnie przy okazji ostatniego referendum, kiedy Łukaszenko w zamian za poparcie obiecywał Moskwie, rozmaite przywileje gospodarcze. Polityczne wsparcie ze wschodu to także pewność i lojalność ze strony służb specjalnych, dyrektorów firm państwowych i armii. Większość wyższych funkcjonariuszy Białoruskich pracowała bowiem w przeszłości w służbach radzieckich i w przypadku konfliktu zapewne pozostałaby lojalna wobec matki Rosji. Podobnie zresztą jak zamieszkali na Białorusi, Rosjanie, którzy konsekwentnie oddają swój głos na ukochanego prezydenta, do czasu gdy Putin nie zaleci inaczej.

Niewdzięczny Łukaszenko

Małżeństwo Rosji i Białorusi od pewnego czasu przeżywa poważny kryzys. Pierwszy konflikt pojawił się przy okazji negocjacji nad przyszłością obu państw. Zdaniem Łukaszenki, wspólne rosyjsko - białoruskie  "państwo związkowe" winno składać się z dwóch równorzędnych suwerennych podmiotów. Mieć nadrzędne wobec organów państwowych instytucje związkowe, w których głosy Białorusi i Rosji byłyby równoważne. Dla Rosji, która dąży do podporządkowania sobie Białorusi, wizja taka jest z oczywistych względów raczej nie do przyjęcia. Kiedy Putin zaproponował, aby Białoruś po prostu stała się jednym z podmiotów federacji, Łukaszenko odparł, że "nawet Lenin i Stalin nie myśleli o tym, by podzielić Białoruś i włączyć ją w skład RFSRR, czy ZSRR".

Po drugie Łukaszenko coraz częściej nie wywiązuję się z warunków "umowy". Wbrew wcześniejszym obietnicom prezydent nie chce się zgodzić ani na przekazanie Moskwie wyłącznego prawa emisji wspólnej waluty, ani na prywatyzacje przedsiębiorstw państwowych. Wściekłości nie ukrywa zwłaszcza rosyjski biznes, który w zamian za obietnice prywatyzacji, ochoczo finansował kolejne kampanię Łukaszenki.

Efektem za wiedzą i wolą Kremla, ostatnie referendum media rosyjskie otwarcie nazwały farsą. Odważnie opisywały, jak w konkretnych komisjach wyborczych na głosujących czekały już wypełnione karty, z głosem na rzecz Łukaszenki. "Izwiestia" poświęciła specjalny dodatek aby wyśmiać propagandę uprawianą przez główny dziennik Białoruski - "Sowietska Biełorussija". Sam Władimir Putin uznał, że dwie kadencję prezydenckie winny Łukaszence wystarczyć.

Zastępca pilnie poszukiwany

Białoruś jest dla Rosji obszarem o strategicznym znaczeniu. Chodzi tu głównie o położenie w bezpośrednim sąsiedztwie Polski, członka NATO, i aspirujących do członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim krajów bałtyckich. Przez Białoruś wiedzie też najkrótsza i najtańsza droga dla surowców i produktów rosyjskich na Zachód i do Kaliningradu. Z tego względu podstawowym celem polityki Rosji wobec Białorusi jest utrzymanie jej w strefie swoich ścisłych wpływów. Rosji zależy na stabilności republiki i na przejęciu bogatych, państwowych przedsiębiorstw. Ani jednego ani drugiego nie gwarantuje już obecny prezydent Białorusi. Agresywny i z ogromnymi ambicjami Łukaszenko raczej nie pasuję do delikatnej gry politycznej, jaką Putin prowadzi z UE z jednej strony, a Ameryką z drugiej. W obecnej sytuacji geopolitycznej podkreślanie przyjacielskich relacji z oskarżanym o łamanie praw człowieka Łukaszenką nie jest z pewnością Kremlowi na rękę.

Bez poparcia Rosji białoruski prezydent jest skończony. Gospodarkę republiki mogłoby uratować otwarcie na inwestorów i kapitał zachodni. Na to z pewnością nie pozwoli Kreml, a sam Łukaszenko nie jest już dla UE wiarygodnym partnerem. Z kolei prywatyzacja i wejście inwestorów rosyjskich oznacza skruszenie ostatniego filaru podtrzymującego władze Łukaszenki - polityki socjalnej. Prywatyzacja spowodowałaby niechybnie gwałtowny wzrost bezrobocia, dotychczas utrzymywanego na niskim poziomie, uniemożliwiłoby również odgórne regulacje płac.

Przyszłość Białorusi jest więc uzależniona od interesów Kremla. Zdają sobie z tego sprawę także sami Białorusini. Zdecydowana większość partii politycznych prócz nacjonalistów deklaruję chęć bliskiej współpracy z Rosją. W sondażu przeprowadzonym w 2003 roku przez niemiecki Nolt - 59 procent mieszkańców Białorusi opowiedziało się za połączeniem Rosji i Białorusi w jedno państwo. Przeciwnego zdania było jedynie 17,2 procent ankietowanych. Nie bez znaczenia dla stosunków białorusko-rosyjskich pozostaje bliskość kulturowa obu państw. Poczucie więzi językowej, religijnej, wspólnota historii i nostalgia za czasami sowieckimi, kiedy to Białoruś była jedną z najlepiej rozwiniętych republik

Pięć minut Łukaszenki zdaję się powoli przemijać. Według politolog, Lidii Szewcowej z Moskiewskiego Centrum Carnegie - "Łukaszenko zniknie, kiedy tylko rosyjskie służby znajdą odpowiedniego zastępcę. Trudno jednak wyobrazić sobie, że ktokolwiek w Rosji zgodzi się oddać Białoruś w ręce nacjonalistów, którzy na demonstracjach palą flagi Rosji i chcą wysiedlenia wszystkich nie - Białorusinów."

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl