Historia tych oddziałów rozpoczyna się w roku 1715, kiedy miało miejsce powstanie jakobitów. Wówczas lokalne klany: Campbells, Grants, Frasers i Munros stworzyły małe oddziały. Po dziesięciu latach ich liczba powiększyła się do 6. Król Jerzy II sformował z nich 4 „kompanie” połączone w „Regiment of the Line” pod wodzą Earla Crawford w stopniu pułkownika. Jednym z ciekawszych momentów w historii tego regimentu jest pokonanie wojsk dowodzonych przez Jerzego Waszyngtona w potyczce pod Brooklynem ( Nowy Jork). Black Watch uczestniczył także w bitwie pod Waterloo, w wojnie krymskiej, wojnie burskiej, licznych wojnach afrykańskich oraz w I i II wojnie światowej. Ostatnie 6 miesięcy spędzili w Iraku. Końcowy okres tej misji budzi wielkie kontrowersje. Amerykańska ofensywa na Faludżę wymagała dużej ilości wojsk. Z tego względu wiele jednostek zostało w zredukowanym stanie na dotychczasowych posterunkach. W związku z tym poproszono o uzupełnienie ich stanu oddziałami Black Watch. Szkoci zaczęli stacjonować w Camp Dogwood w pobliżu tzw. sunnickiego „Trójkąta śmierci”. W trakcie misji zginęło 5 żołnierzy: Kevin McHale, Stuart Gray, Paul Lowe, Scott McArdle oraz Pita Tukatuwaqa.
Reforma, którą proponuje sekretarz obrony, ma na celu utworzyć jednolity oddział oraz zredukować liczbę 5 jednostek. Dowódca armii sir Michael Jackson ogłosił, że plany dotyczące szkockiej jednostki nie zostaną cofnięte. Sekretarz Geoff Hoon powiedział, że celem jest posiadanie mniejszego, ale lepiej wyposażonego i przygotowanego do swoich zadań wojska. Lord Guthrie, który jest w opozycji wobec planów ministerstwa obrony stwierdził, że armia brytyjska jest niebezpiecznie mała i zbyt zaangażowana w konflikty na świecie, aby pozwolić sobie na redukcje. Dlatego też zmniejszanie ilości żołnierzy spotyka się z niemym sprzeciwem dużej części wojskowych. Pułkownik Clive Fairweather, który służył w Scottish Division, ostrzegł o możliwych brakach w stanie żołnierzy i braku możliwości reakcji w nieprzewidzianych okolicznościach, jeżeli tzw. „cięcia” będą miały miejsce.
Obrońcy tradycji, którzy próbują powstrzymać plan przekształcenia Black Watch, mimo że decyzje już zapadły i nie zostaną raczej cofnięte, wciąż przekonują o niesłuszności zmian. Argumentują, że wojsko i tak już boryka się z problemami. Zmiana nazwy może spowodować, że mniej młodych ludzi będzie się zgłaszać do punktów rekrutacyjnych oraz odejście od lokalnej tradycji, która jest bardzo ważna dla rdzennych mieszkańców wysp.
Jednak już od wielu lat armia brytyjska zmniejsza swoje siły, z pułków robi bataliony i tworzy super-regimenty (super-pułki). Prawdopodobnie stanie się tak samo i tym razem, mimo licznych protestów i petycji. Historyczne formacje są zastępowane nowszymi. Najwyraźniej taka jest kolej rzeczy.