Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Europa Środkowa i Wschodnia / Kijów w czasie „III tury wyborów”               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
06-01-2012

  Azyl w Czechach?

13-11-2010

 

31-10-2010

 

07-08-2010

 

29-05-2010

 

12-05-2010

 

01-05-2010

  Prezydent Ukrainy utraci stanowisko?

+ zobacz więcej

Kijów w czasie „III tury wyborów” 

08-01-2005

  Autor: Piotr Trzaskowski

Czy polska flaga może być przepustką do entuzjastycznego przyjęcia w Kijowie? W czasie Pomarańczowej Rewolucji, tak. Z warszawskiej perspektywy zjawisko to wyglądało imponująco: milion ludzi na Majdanie (kijowskim placu Niepodległości), niestygnący entuzjazm, trwający przeszło miesiąc, gorące przyjęcie polskich polityków. Szybko pojawiły się pytania, czy obraz pokazywany nam przez media nie został upiększony? Przecież nikt w Polsce (poza skrajnymi środowiskami na prawicy i lewicy) nie krył poparcia dla obozu Juszczenki, a przy takim nastawieniu nie trudno o nieścisłości. Najpewniejszym sposobem, by to sprawdzić był wyjazd do Kijowa.

 

 

Aby zadanie wykonać prawidłowo, należało dotrzeć do serca rewolucji. Dlatego pierwsze kroki skierowaliśmy do miasteczka namiotowego, znajdującego się na ulicy Kreszczatik, tuż przy Majdanie. Dla niepoznaki upodobniliśmy się do Kijowian zakładając pomarańczowe szaliki.
 
Miasteczko, założone spontanicznie w pierwszych dniach rewolucji, z czasem rozrosło się wzdłuż najważniejszego deptaka miasta na długość kilkuset metrów. Stało się dowodem na to, jak wiele można zrobić przy minimalnych nakładach, dysponując jedynie ogromnym zapałem i pomysłowością. Są tam dwie kuchnie, które nie tylko same przygotowują jedzenie, lecz przyjmują też posiłki przynoszone codziennie przez ofiarnych Kijowian. Ogrodzenie miasteczka zrobione z drewnianych palet i ulicznych ławek spiętrzonych nawet do wysokości 1,5 m jest świadectwem napięcia, jakie panowało tu pod koniec listopada, kiedy demonstranci na ubraniach nosili napisy „nie strzelać”. Jednak także dziś, kiedy zagrożenie konfrontacją z milicją dawno minęło, przy każdym z wejść do miasteczka całodobową służbę pełni po 2 lub 3 członków ochrony złożonej ze zwolenników Juszczenki. Poza funkcją obronną ogrodzenie służy, jako Hydepark. Oprócz szerzej znanych tematów takich jak buty walonki „made in USA” czy pomarańcze naszprycowane narkotykami pojawiają się tam karykatury i wierszyki polityczne.
 
Wnętrze miasteczka składa się z dużych, wojskowych namiotów, które zastąpiły małe namioty typu igloo. Nas umieszczono pod numerem 22, w „namiocie polskim”, gdzie nocowali rodacy przyjeżdżający na własną rękę oraz obserwatorzy, którzy chcieli zostać w Kijowie chwilę dłużej. Dość szybko zorientowaliśmy się, że nasza kwatera ma podwyższony standard. Nie dość, że zamiast tradycyjnego pieca-kozy mieliśmy grzejniki gazowe, to jeszcze do polskiego namiotu przydzielony został opiekun, dbający by w środku było czysto i ciepło oraz by nikt z nas nie chodził głodny. Takie dbanie o nas doskonale się Ukraińcom opłaciło. Po powrocie do kraju do entuzjastycznego opisu Pomarańczowej Rewolucji dodaliśmy jeszcze kilka słów o wielkiej gościnności.

 Jadąc do Kijowa zastanawiałem się, czy zabranie polskiej flagi nie odebrane zostanie jako przejaw nacjonalizmu lub nawet demonstracyjna chęć rekonkwisty. Pierwsze „Jeszcze Polska nie zginęła...” wykrzyczane do mnie ze wschodnim akcentem pozbawiło mnie wszelkich obaw. Wychodząc na Majdan nie zapominaliśmy o zabraniu barw narodowych. Były najpewniejsza gwarancją spotkania wielu życzliwych ludzi. Już po chwili padały pytania o to, czym przyjechaliśmy, jak to możliwe, że nam się chciało, czy za własne pieniądze i tym podobne. Czasem słyszeliśmy po prostu podziękowania za to, że tu jesteśmy. Innym razem pozdrowienia dla całej rodziny, przyjaciół i znajomych. Nawet pewien pan, nie wiedząc jak wyrazić swą radość, próbował wręczyć nam hrywny. To wszystko działo się tylko dlatego, że odpowiedzieliśmy na ich wielką potrzebę otrzymania znaku solidarności z zagranicy.

 Ukraińcy nie tylko nam dziękowali, byli także bardzo ciekawi odbioru ich walki w Polsce. Nie mogli uwierzyć w to, że warszawscy studenci codziennie zbierali się na demonstracjach pod ambasadą ukraińską. Wielką radość sprawiła im też wiadomość, że niemal codziennie na pierwszej stronie największego z polskich dzienników ukazywały się artykuły o Pomarańczowej Rewolucji. Nie zapomniano też o wsparciu polskich polityków, przyjeździe Wałęsy i chwili, gdy kilkusettysięczny tłum skandował „Polsza, Polsza...”. Brawa rozlegały się też, kiedy w trakcie wieców pokazywano wiadomości jedynego niezależnego kanału telewizji (TV 5), który przytaczał wypowiedzi prezydenta Kwaśniewskiego (ilustrowane „szczupłym” zdjęciem sprzed kilku lat).

 Wieczorne wyjście na Majdan dla Kijowian stało się zwyczajem. Choć publiczność rozgrzewana jest przez wiele zespołów reprezentujących najróżniejsze gatunki muzyczne, to największy aplauz niezmiennie wywołują przemówienia Juszczenki oraz ulubienicy rewolucji - Julii Tymoszenko. Na placu Niepodległości codziennie zbiera się ok. 200 tysięcy ludzi. Liczba ta wydaje się niewielka, w porównaniu z 1,5 mln demonstrantów z końca listopada. Należy jednak pamiętać, że wtedy zakłady pracy i szkoły nie pracowały, natomiast teraz poza Majdanem toczy się normalne życie. Nic dziwnego, że w ciągu miesiąca, mimo kolejnych sukcesów opozycji, zapał rewolucyjny powoli słabł. Już nie zdarza się, by ludzie tłocząc się przed wejściem do metra spontanicznie skandowali nazwisko swojego faworyta. Jednak na ulicach Kijowa kolor pomarańczowy pozostał dominującą modą.

 Kultura dialogu stała się chyba znakiem rozpoznawczym Pomarańczowej Rewolucji. Przykład przyszedł z góry, kiedy, obawiający się rozlewu krwi i pacyfikacji ruchu, przywódcy Naszej Ukrainy nawoływali do spokoju oraz dialogu z oponentami. Zaskakujące jak wiele z tych haseł ludzie przyjęli jako swoje. Pierwsze natknięcie się na zwolenników Janukowycza budzi zaskoczenie. Wydawać by się mogło, że kolory biały i niebieski kłócą się z pomarańczowym, jednak kijowska ulica nie okazuje zaskoczenia, ani agresji. Tak jak radzili przywódcy walka odbywa się na argumenty. Wielokrotnie miałem okazje obserwować takie dyskusje. Tematy często się powtarzają: przeszłość Janukowycza, nacjonalizm Juszczenki, dostęp do mediów, szacunek dla wyborcy i choć budzą emocje, to rzadko kończą się rozejściem bez uprzejmych słów pożegnania. Nie wiem na ile taka atmosfera przełoży się później na niwelowanie dążeń separatystycznych wschodu i czy tu właśnie rodzi się nowoczesny naród ukraiński o wspólnych wartościach zbliżonych do europejskich. Takie sądy pozostawię ekspertom, jednak tym, co zaobserwować można bez trudu, jest olbrzymi kredyt zaufania, którym Ukraińcy obdarzą Juszczenkę na początku jego kadencji.

 Po kilku tygodniach rewolucji Kijowianie potrafią spojrzeć na całe zamieszanie z dystansem i humorem. Według nich szanującemu się politykowi nie wypada nie pokazać się na Majdanie podczas wieczornego wiecu, tak jak każdy patriotycznie nastawiony zespół musi napisać piosenkę na temat rewolucji. Natomiast największymi beneficjentami rewolucji stali się kijowscy bezdomni, którzy mogą codziennie dostać darmowe jedzenie. Oby równie dobre humory dopisywały im jeszcze długo.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl