Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Ogólne / Władysława Bartoszewskiego świat autorytetów               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
08-03-2009

  Prezydent popiera Bartoszewskiego

07-03-2009

  Bartoszewski krytykowany przez Bundestag

17-02-2009

 

01-07-2008

  Bartoszewski o Fotydze?

26-12-2007

 

06-12-2007

  Bartoszewski o Centrum Steinbach

21-11-2007

 

+ zobacz więcej

Władysława Bartoszewskiego świat autorytetów 

06-04-2007

  Autor: Andrzej Rejnson

Godzina 18. Kolejka w budynku Starej BUW nie miała końca. Jak się później okazało, nie dla każdego znalazło się miejsce na wysłuchanie wykładu Władysława Bartoszewskiego. Organizatorzy postanowili jednak zostawić drzwi otwarte, żeby osoby znajdujące się poza salą mogły chociaż posłuchać historii profesora. Historii, która jak zwykle składała się z wielu aluzji, żartów, autoironii i co najważniejsze w tym przypadku – życiowych przesłań dotyczących autorytetów.

 

 

Rozpoczęło się od wspomnień o Janie Pawle II. Spotkanie miało miejsce w roku 1995. Papież był ważną dla Bartoszewskiego osobą w szczególności ze względu na bliskość pokoleniową. „Rozmawialiśmy jak dwaj maturzyści z sąsiednich lat” – wspominał profesor. Tym bardziej zrozumiałe było, ze względu na czasy jak i na doświadczenie życiowe, że obaj dostrzegli zachwianie autorytetów. Tych, które stanowiły podstawę walki z komunizmem. Odnosząc się do tego problemu Bartoszewski przeniósł się w czasie o 10 lat, tym razem do roku 2005. Zapytany o motto życiowe, które wybrałby na obchody 85-lecia. Zacytował Beniowskiego:

Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu
Gniazdo na skałach orła, niech umie
Spać, gdy źrenice czerwone od gromu
I słychać jęk szatanów w sosen szumie.
Tak żyłem.

„Cytat ten mówił o potrzebie bardzo trudnego wyboru” – wspominał. Wyboru, który przewijał się przez życia Władysława Bartoszewskiego. Jak zaznaczył on sam: „umiejętność uczciwego podejmowania decyzji uszlachetnia i uwrażliwia człowieka”.

Wracając bezpośrednio do kwestii autorytetów Bartoszewski zwrócił szczególna uwagę na swoich nauczycieli. Zaznaczył, że dom rodzinny nie był nadmiernym źródłem autorytetów. "Dorastałem samodzielnie. Wolałem żeby rodzice mi nie przeszkadzali w czytaniu. (…) Stałem się molem książkowym mając lat sześć, siedem” – wspominał profesor. Tak więc nauczyciel historii stał się dla Władysława Bartoszewskiego inspiracją ze względu na to, co wykładał oraz w jaki sposób to robił. Niezapomniane okazały się lekcje, na których przyszły minister spraw zagranicznych mógł zapoznawać się ze sławnymi konfliktami poprzez spojrzenie oczyma wszystkich stron biorących w nich udział. „Dobra szkoła, dobrzy nauczyciele wywarli ogromny wpływ na moje życie” – zaznaczył. Miało to o tyle niebagatelny wpływ, że w późniejszych czasach profesor zastanawiał się nad tym, co dany nauczyciel powiedziałby w danej sytuacji. Lekcje te i płynące z nich morały miały szczególne znaczenie w czasie pobytu w Oświęcimiu, jak i po opuszczeniu obozu. „Bezgranicznie ufałem, że jest jakiś porządek świata” – wspomina Bartoszewski. Zaraz po wyjściu z obozu profesor stanął przed dwoma dylematami życiowymi. Z jednej strony obecność w gestapowskich kartotekach nie pozwalała na dalszy udział w konspiracji ze względu na zarządzoną kwarantannę (która w końcu minęła, co pozwoliło Władysławowi Bartoszewskiemu działać w ramach Armii Krajowej). Z drugiej strony stanął przed problemem moralnym: „Zostawiłem w obozie ludzi ginących, umierających…”. Tym razem z pomocą przyszedł ks. Zieja. Podczas spowiedzi Bartoszewski usłyszał: „Nie po to zostałeś wydobyty przez Boga z tego piekła, żeby się nad sobą rozczulać”. Te słowa zdecydowały, że podjął kolejną ważną decyzję w życiu i postanowił pomagać żydowskim dzieciom z Getta. „Ja się bardzo bałem, ale się zgodziłem” – wspominał profesor.

Kolejny etap zaczął się po wojnie. Tym razem Bartoszewski obrał kierunek antykomunistyczny. Już w 1946 został dziennikarzem w ramach ruchu ludowego Witosa i Mikołajczyka. Ten ruch okazał się na tyle znaczący, że skierował go do więzień komunistycznych. Tam nastąpiła kolejna lekcja. Tym razem chodziło o umiejętność przeżycia i współżycia z więźniami. „Ci ludzie są inni, są ludźmi jak ty i cierpią jak ty. Większość niesłusznie. Ty nie jesteś ich sędzią, jesteś ich kolegą” – wspominał tamte czasy profesor. Do takich wniosków Władysław Bartoszewski doszedł między innymi poprzez obserwację, jak i własne doświadczenie. Nie wydaje się być to dziwnym wydarzeniem, gdy okazuje się, że siedział on w więzieniu z przeorem z Jasnej Góry oraz kapitanem Gestapo (skazanym na śmierć). Pomimo tak wielkich różnic znaleźli metody współżycia. Jednak jak później się okazało, doświadczenie to było istotne w szczególności dla gestapowca, który nabrał szacunku do „polskiego księdza i polskiego inteligenta”. Nie zabrakło także sytuacji komicznych. Profesor wspominał jak jeden z więźniów powiedział mu, że nadawałby się na… złodzieja. Wszystko to dzięki temu, że ma długie palce. Po wyjściu z więzienia nadal trwały poszukiwania autorytetów. Tym razem profesor Bartoszewski trafił do redakcji Tygodnika Powszechnego w Krakowie. „Wtedy autorytetem stał się dla mnie Jerzy Turowicz” – stwierdził. Okres ten był również naznaczony poszukiwaniem autorytetów wśród innych ludzi, lecz jak wspomina Bartoszewski nie było ich wielu. Wśród tej mniejszości znalazł się Jan Parandowski. „Ten człowiek był dla mnie autorytetem, bo nigdy nie napisał ani jednego świńskiego zdania” – wspominał profesor. Osobna sprawa dotyczy kościoła. „W jakimś stopniu autorytetem był dla mnie kardynał Wyszyński, którego jednak rzadko spotykałem”.

Podsumowując swój wykład profesor podkreślił, że często w jego życiu „było źle, ale nie beznadziejnie źle”. Najważniejsza okazała się nadzieja, która utrzymywała przy życiu i podtrzymywała chęć działania. Jednakże to autorytety stanowiły podstawę działań Władysława Bartoszewskiego. „Autorytety osobowe, ale i środowiskowe”. Wśród tych pierwszych znaleźli się przede wszystkim wspomniany nauczyciel historii czy ks. Zieja. Wśród tych drugich – naczelne dowództwo Armii Krajowej jak i Rząd Narodowy w roku 1863.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę
  Wasze komentarze
 

 

(~Marek, 23-10-2007 12:16)

Opis:

 

(~Jozef Timkovskij, 07-04-2007 09:50)

Opis:

 

(~demis, 06-04-2007 21:16)

Opis: TO JEST NAJWSPANIALSZY CZLOWIEK WSZECHCZASOW,100 I WIECEJ LAT ZYCIA A NAM POLAKOM BEDZIE LATWIEJ ZYC.PRZY KACZORACH NIE POZWO0LIMY SIE STAC TAKIMI PROSTAKAMI JAK ONI PIS LEPER I TCT

  prawdziwy autorytet

(~grol, 06-04-2007 14:01)

Opis:

 

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl