Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Europa Środkowa i Wschodnia / Co z tą listą?               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
11-10-2005

 

10-10-2006

 

09-06-2008

 

10-07-2006

  Kronika wyborcza: czerwiec 2006

06-01-2012

  Azyl w Czechach?

02-01-2012

 

14-10-2011

 

+ zobacz więcej

Co z tą listą? 

21-02-2005

  Autor: Anna Furtak

Lustracja, lista, agenci - chyba nie ma w Polsce nikogo, kto nie słyszałby tych słów. Dotyczy to zwłaszcza kilku ostatnich dni, kiedy to tematem numer jeden dla dziennikarzy i całego społeczeństwa stało się opublikowanie w internecie tzw. Listy Wildsteina, zawierającej nazwiska osób faktycznie lub rzekomo współpracujących ze służbami bezpieczeństwa. Kwestia słuszności tego kroku podjętego przez dziennikarza "Rzeczpospolitej", należy do oceny każdego z nas, i nie zamierzam rozpatrywać tej kwestii w tym tekście. Chciałabym raczej zwrócić uwagę na coś, co pomija się w medialnym szumie na temat "Listy Wildsteina", a mianowicie na to, jak rozwiązywano problem lustracji w innych krajach, do niedawna będących, podobnie jak Polska, w sferze wpływów radzieckich.

 

 

Śledząc to, co działo się w pozostałych państwach satelickich, sami będziemy w stanie lepiej ocenić zasadność opublikowania listy, i to, co się z tym wiązało.
 
Najwcześniej z byłymi agentami służb bezpieczeństwa zaczęto rozprawiać się w Czechach, gdzie już w październiku 1991 uchwalono ustawę lustracyjną. To właśnie tu lustracją objęto największą liczbę osób, gdyż oprócz członków służby bezpieczeństwa, inwigilowani są również funkcjonariusze czeskiego odpowiednika ORMO, funkcjonariusze partii komunistycznych, a nawet studenci i stażyści przebywający w szkołach wyższych KGB dłużej niż trzy miesiące. Lustracji podlegają również osoby, współpracujące świadomie lub nieświadomie z tajnymi służbami. O charakterze tej współpracy decyduje odpowiednia niezależna komisja. Zapobiega to licznym nadużyciom interpretacyjnym, dość popularnym w Polsce, gdyż większy nacisk kładzie się na fakt samego figurowania w kartotece, a nie na świadomość swojego czynu. Czeskim odpowiednikiem polskiego Sądu lustracyjnego jest wewnętrzna komisja MSW. Weryfikacji podlegają wszystkie stopnie od pułkownika wzwyż w armii, policji i wojsku. W przeciwieństwie do Polski, dużą rolę przykłada się do lustracji dziennikarzy i środowiska naukowego. Jest ona jednak uzależniona od zgody samego dziennikarza i prośby redaktora naczelnego. Ustawa czeska jest również najbardziej restrykcyjna, jeśli chodzi o konsekwencje związane z posądzeniem o współpracę z władzami komunistycznymi. Zakazuje bowiem piastowania stanowisk publicznych, a ponowne ubieganie się o nie jest uwarunkowane negatywnym wynikiem lustracji. Od 1996 każdy może sprawdzić, czy ma założoną teczkę. Wystarczy jedynie zwrócić się z wnioskiem do specjalnej sekcji MSW, z czego skorzystało już kilka tysięcy osób. Od 2002 roku, decyzją parlamentu, nazwiska osób oskarżonych o współpracę ze Służbami Bezpieczeństwa, można przeczytać w internecie. Przykład Czechów zatem wskazuje, że "Lista Wildsteina" nie jest jedyną tego typu w krajach posowieckich. Jednak spośród ponad 100 tys. teczek spora ich część została zniszczona lub celowo utajona ze względu na bezpieczeństwo państwa.

Ujawnienia w internecie doczekały się również teczki naszych innych południowych sąsiadów - Słowacji, pomimo, że otwarcie teczek z nazwiskami 50 tys. agentów wywalczono dopiero w 2000 roku. W tym też roku, z inicjatywy chadecji powstał Instytut Pamięci Narodowej. Opublikowanie listy w internecie wywołało duże zainteresowanie społeczeństwa, tym bardziej, że wśród podejrzanych znalazł się były prezydent Słowacji   Rudolf Schuster. W tym momencie zasadne wydaje się być pytanie, dlaczego kwestią rozliczenia się wysokich urzędników z przeszłością, zajęto się dopiero 10 lat po upadku Związku Radzieckiego. Otóż faktycznie, już pierwszy niekomunistyczny rząd Vladimira Mecziara powołał Słowackie Służby Informacyjne (S.I.S), w celu przeprowadzenia lustracji. Jednakże w 1994 zostały one rozwiązane, w związku z oskarżeniami o fałszowanie list, oraz podawaniem nieprawdziwych danych. Mimo to, w okresie działania S.I.S., media ujawniły współpracę ze służbami bezpieczeństwa tak wysokich urzędników państwowych, jak np. szefa NIK Sztefana Bajanka, czy szefa Narodowego Urzędu Bezpieczeństwa Vladimira Benczeka. Jednakże w związku z brakiem na Słowacji ustawy lustracyjnej, byli agenci nadal pełnią wysokie stanowiska w państwie. Obserwując tą sytuację, łatwo może przyjść na myśl początek lat 90 w Polsce, kiedy to pierwsza próba ujawnienia nazwisk byłych agentów w postaci "Listy Macierewicza", stała się jedną z przyczyn upadku rządu Jana Olszewskiego, i późniejszego braku zainteresowania kwestią rozliczenia z przeszłością byłych współpracowników SB.

Mimo to najbardziej liberalna ustawa lustracyjna funkcjonuje na Węgrzech. Może to mieć związek z dość długim pozostawaniem komunistów przy władzy, oraz ujawnieniem teczek  i uchwaleniem ustawy lustracyjnej dopiero w 1994r. Sprawą lustracji zajmował się Niezależny Instytut Archiwów Historycznych, którego kompetencje były jednak bardzo niewielkie. Wysoki urzędnik oskarżony o współpracę z tajnymi agentami, otrzymywał poufnie zawiadomienie z prośbą o dymisję, a jeśli nie dostosował się do tego w ciągu 30 dni, wtedy jego przeszłość była podawana do wiadomości opinii publicznej. Na złożenie mandatu zdecydował się jednak tylko jeden poseł, pomimo że podejrzani byli zarówno były premier Gyuli Horn, jak i Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Zsoltan Gal. Dwa lata temu na Węgrzech wybuchła afera premiera Medgyessyego, oskarżonego o współpracę z tajnymi służbami. Wtedy też z inicjatywy opozycyjnego prawicowego Fideszu, postanowiono zbadać przeszłość wszystkich premierów, ministrów i sekretarzy stanu od roku 1989. Prace komisji zostały jednak utajone. Fakt, że ustawa lustracyjna na Węgrzech ma taki a nie inny charakter, może świadczyć tylko o tym, że kraj w kraju tym w dalszym ciągu przy władzy jest dawna elita, chcąca w nowej rzeczywistości zapomnieć o tym co było lub stworzyć swój nowy wizerunek w oczach opinii publicznej.  Może to też świadczyć o niezbyt silnej opozycji, nie potrafiącej rozliczyć byłych tajnych agentów z podjętych przez nich decyzji. Można odnieść wrażenie, że na razie Węgry czekają na bardziej sprzyjający moment do rozwiązania tej kwestii, i pojawienie się "węgierskiego Wildsteina", gdyż społeczeństwo w bliższej lub dalszej przyszłości będzie chciało poznać prawdę na temat swoich elit władzy.

W Polsce, w związku z ujawnieniem w internecie "listy Wildsteina", wydaje się niemal pewne, ze zostanie ona użyta przy okazji zbliżających się wyborów parlamentarnych, dla skompromitowania przeciwników. I nic w tym dziwnego, bo w polityce najwyższym celem jest zdobycie władzy, a najskuteczniejszym celem do jego realizacji jest kompromitacja przeciwnika, co stosuje się na całym świecie, a lustracja jest ku temu doskonałą okazją. Dlatego też wykorzystywanie po latach komunistycznej przeszłości polityków, można było zaobserwować również w kolejnym kraju postsowieckim, w którym społeczeństwo rozliczało swych przedstawicieli z komunistycznej przeszłości, mianowicie w Bułgarii. Pomimo, że tą metodę walki z przeciwnikami politycznymi stosowano dosyć często, pierwsze próby odtajnienia teczek były bardzo powierzchowne, co miało z pewnością związek z ówczesnym układem sił na scenie politycznej. W 1997 uchwalono ustawę lustracyjną, która jednak sprowadziła się zaledwie do ujawnienia teczek osobom inwigilowanym. Wyszedł też na jaw fakt, że duża część teczek została już wcześniej zniszczona. Ustawa ta, była jednak w tym okresie najczęściej wykorzystywana przez czołowych polityków, łącznie z premierem Iwanem Kostowem, przeciwko członkom przeciwnej strony sceny politycznej. W 2001 powołano specjalną komisję, w celu zbadania udziału wyższych urzędników we współpracy z tajnymi służbami, a fakt ten podawano do wiadomości opinii publicznej. Nie oznaczało to jednak automatycznego pożegnania się z zajmowaną pozycją. Po dwóch latach pracy, komisja została posądzona o stronniczość, i ustalono nowe reguły dostępu do teczek, co praktycznie zablokowało dalszy przebieg procesu lustracji. W 2002 przyjęto ustawę o ochronie informacji niejawnych, co sprawiło, że osoby inwigilowane stały się anonimowe. Ten stan trwa do tej pory, choć w ostatnim czasie znów coraz częściej mówi się o odtajnieniu danych zawartych w teczkach.

Podobnie jak w Polsce, o lustracji w ostatnim czasie głośno zrobiło się również na Litwie, gdzie wyszły na jaw powiązania ze służbami bezpieczeństwa wiceszefa parlamentu, ministra spraw zagranicznych, oraz szef Departamentu Bezpieczeństwa Państwowego, którzy byli na liście rezerwowych oficerów KGB. Oprócz nich, współpracownikiem służb bezpieczeństwa był również obecny szef archiwów państwowych. Z krążącej między posłami listy, wynika jednak, że nie są oni jedynymi wysokimi urzędnikami współpracującymi z KGB. Została już powołana specjalna wysoka komisja, do rozstrzygnięcia sprawy udziału wysokich urzędników w aparacie służb bezpieczeństwa, choć znalezienie nie się na liście rezerwowych nie przesądza o byciu agentem.

Obserwując przebieg lustracji na świecie, i to, z czym obecnie mamy do czynienia w Polsce, można dojść do wniosku, że nie da się uniknąć kwestii rozliczenia byłych współpracowników służb specjalnych z przeszłością, tym bardziej, że większość z nich nadal sprawuje wysokie funkcje w polityce. Dlatego też prędzej czy później musiało dojść do ujawnienia nazwisk podejrzanych. Przecież zasługujemy na to właśnie my, jako społeczeństwo, które chce mieć swoich reprezentantów wolnych od wszelkich podejrzeń. I to do nas należy ostatnie zdanie, gdyż to naród jako suweren decyduje o wzlocie lub upadku w polityce, a przeszłość poszczególnych uczestników sceny politycznej może wiele zmienić w poglądach na temat najważniejszych osób w państwie.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl