Drezno jako element niemieckiej debaty nad przeszłością

07-03-2005

Autor: Krzysztof Garczewski

W niemieckiej pamięci szczególnie ważne miejsce zajmuje historia Drezna, zbombardowanego pod koniec drugiej wojny światowej przez aliantów. 13 i 14 lutego 1945 r., centrum miasta, zwane niegdyś przez Niemców "Florencją nad Łabą" (Elbflorenz), zostało w wyniku bombardowania kompletnie zniszczone. W ciągu jednej nocy, drezdeńska starówka, wraz z jednym z symboli miasta - Kościołem Mariackim (Frauenkirche), zamieniła się w gruzy. W ataku na saksońską stolicę brał również udział polski Dywizjon Bombowy 300.


Nalot aliantów na Drezno na kilka miesięcy przez zakończeniem wojny, przez wiele lat był interpretowany jako nie mający militarnych i politycznych podstaw akt zemsty ze strony aliantów na niemieckim społeczeństwie. "Mit ofiary" został wykorzystany jeszcze w 1945 r. przez nazistów, którzy mówili o 300 tys. zabitych. W latach 50. w RFN skrajnie prawicowe środowiska podniosły tę liczbę o kolejne 20 tys., tłumacząc, że w mieście przebywała w tym czasie niezliczona liczba uciekinierów. Z kolei kontrowersyjny historyk brytyjski David Irving mówił o 135 tys. ofiar. Według Wojciecha Pięciaka, paradoksalnie bardziej obiektywne liczby podawano w NRD niż w RFN. Jednak także enerdowska propaganda mówiła często o setkach tysięcy ofiar. Zdaniem niemieckiego historyka Gerharda Besiera, to właśnie ten fakt pozwolił utrwalić wśród Niemców przekonanie o "niewinnym mieście Dreźnie". W efekcie mimo, że w nalotach na niemieckie miasta zginęło podczas drugiej wojny światowej kilkaset tysięcy cywili, a w wielu miejscowościach naloty pochłonęły nie mniej ofiar niż w Dreźnie, to właśnie ze stolicą Saksonii kojarzony jest "mit ofiary".

Historycy długo nie byli zgodni co do tego, ile osób zginęło w wyniku ataku na Drezno. Jeszcze na początku lat 90. w niektórych gazetach niemieckich pisano nawet o 400 tys. ofiar.  Obecnie większość historyków jest zgodna co do tego, że w wyniku zbombardowania Drezna śmierć poniosło od 20 do 40 tys. osób. Inną, do dziś poruszaną kwestią była wielokrotnie powtarzana teza, wedle której miasto, pozbawione przemysłu zbrojeniowego, nie miało w tamtym okresie żadnego znaczenia militarnego.  Stanowisko to podważył niedawno brytyjski historyk Frederick Taylor, który w książce pt. "Drezno, wtorek, 13 lutego 1945r. - militarna logika czy zwyczajny terror", udowadnia, że "Florencja Północy" była ważnym i uprawnionym celem dla aliantów. Według Taylora, na początku 1945 r. w Dreźnie na potrzeby przemysłu zbrojeniowego pracowało co najmniej 70 tys. robotników. Miasto stanowiło w tamtym okresie także ważny węzeł kolejowy. Już od jesieni 1944 r., kiedy to następował odwrót wojsk niemieckich na froncie wschodnim, przez drezdeński dworzec przejeżdżało dziennie średnio 28 transportów kolejowych, przewożąc w ten sposób ok. 20 tys. żołnierzy. Historyk stwierdza równocześnie, że zbombardowanie miasta miało większy sens niż naloty na Pforzheim czy Wuerzburg, gdzie śmierć poniosło proporcjonalnie więcej osób niż w Dreźnie. Taylor nie osądza jednak tych wydarzeń z moralnego punktu widzenia, pozostawiając to w gestii czytelnika. Autor uważa jednak, "że zachodni alianci byli świadomi, że bombardując niemieckie miasta przekraczają jakąś moralną granicę. Ale dla nich było to mniejsze zło w porównaniu z większym złem, z nazizmem, który musiał być usunięty".  Tezy przedstawione przez Fredericka Taylora wydają się stanowić przełom w dyskusji nad sensem zbombardowania "Perły Północy".

Najnowsza dyskusja nad celem zniszczenia przez aliantów Drezna zbiegła się z wizytą w Niemczech Elżbiety II jesienią 2004 r. W prasie zastanawiano się wtedy, czy brytyjska królowa powinna przeprosić naród niemiecki za zbombardowanie stolicy Saksonii. Zamiast przeprosin, monarchini wzięła jednak udział w charytatywnym koncercie na rzecz odbudowy jednego z miejskich kościołów.

O zniszczeniu Drezna przez alianckie samoloty "nie zapominają" też niemieccy neonaziści. Jeszcze w styczniu 2005 r., w saksońskim parlamencie krajowym, tuż przed obchodami 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, 12 posłów skrajnie prawicowej Narodowodemorkatycznej Partii Niemiec (NPD), odmówiło uczczenia minutą ciszy ofiar nazizmu, opuszczając salę obrad. Wcześniej drezdeński parlament odrzucił propozycję NPD, aby uczcić tylko niemieckie ofiary alianckiego nalotu na miasto. Szef partii w Saksonii Holger Apfel nazwał przy tym aliantów "masowymi mordercami". Zachowanie przedstawicieli skrajnie prawicowej partii wywołało, nie tylko w Niemczech, burzę. Jednak już kilkanaście dni później, neonaziści postanowili zorganizować własną demonstrację z okazji 60. rocznicy zbombardowania Drezna, nawołując jednocześnie do uczczenia "holocaustu dokonanego na drezdeńczykach". Członkowie NPD porównywali przy tym atak na Drezno z bombardowaniem Wietnamu, Bagdadu czy Hiroszimy. Tragedii saksońskiego miasta nie można jednak w żaden sposób porównywać z holocaustem, tak jak to czynią przedstawiciele skrajnej prawicy. Ostatecznie neonazistom nie udało się zakłócić obchodów, a w "marszu żałobnym" NPD, zorganizowanym m.in. przez tzw. Wschodniopruskie Ziomkostwo Młodych, wzięło w sumie udział ok. 5 tys. osób. Natomiast podczas oficjalnych obchodów, symbolem upamiętniającym wydarzenia sprzed 60 lat stały się białe róże.

Symbole bardzo silnie oddziałują na wyobraźnię. Podobnie jest w przypadku niemieckich ofiar dywanowych nalotów dokonanych podczas wojny przez alianckie bombowce. Historia Drezna, pojmowana jest właśnie jako jeden z takich symboli. Niemieckie spory wokół własnej historii nie pozostają przy tym bez wpływu na współczesne pojmowanie najnowszych dziejów tego kraju i całej Europy. "Bitwa o pamięć" stała się także jednym z istotnych elementów walki o "niemiecką normalność", która trwa nad Renem i Łabą właściwie nieprzerwanie od początku lat 90. Przerażającej śmierci tysięcy w większości Bogu ducha winnych mieszkańców Drezna nie należy jednak postrzegać bez wyraźnego wskazania na przyczynę tych tragicznych wydarzeń, która sięga roku 1933. Warto o tym pamiętać, współczując ofiarom drezdeńskiej tragedii.


Copyright by © 2006 by e-polityka.pl - Pierwszy Polski Serwis Polityczny. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.