Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Świat / Europa Środkowa i Wschodnia / Kryzys koalicji juszczenkowskiej               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
06-01-2012

  Azyl w Czechach?

13-11-2010

 

31-10-2010

 

07-08-2010

 

29-05-2010

 

12-05-2010

 

01-05-2010

  Prezydent Ukrainy utraci stanowisko?

+ zobacz więcej

Kryzys koalicji juszczenkowskiej 

09-09-2005

  Autor: Zbigniew Ekiert z Kijowa

O konflikcie między najwyższymi przedstawicielami władzy wykonawczej Ukrainy mówiono od dawna. Tymoszenko-Poroszenko-Zinczenko. Trójka polityków wagi ciężkiej nie mogła podzielić między sobą pełnomocnictw.

 

 

Do największego konfliktu doszło między premier Tymoszenko i sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNO) Petrem Poroszenką. Walka ta była prowadzona potajemnie, bez otwartego publicznego obrzucania się brudem. Ale społeczeństwo widziało chorobę jątrzącą „pomarańczowych”, przeczuwało, że w ekipie rządzącej nie wszystko jest w porządku. Emocje, ambicje, intrygi, zamaskowane zniewagi, szantaż – wszystko to się zbierało, kropla do kropli, tworząc niebezpieczną mieszankę. I wreszcie nastąpił wybuch.

Łańcuch dymisji zapoczątkował szef sekretariatu prezydenta, sekretarz stanu Ołeksandr Zinczenko. Zinczenko uważany był za jednego z najbliższych współpracowników Juszczenki. Podczas kampanii wyborczej kierował jego sztabem. Ale we władzy okazał się najsłabszy z wyżej wspomnianej trójki. Zinczenko podał się do dymisji jeszcze w sobotę 3 września. A w poniedziałek wystąpił na konferncji prasowej oskarżając Poroszenkę i kilka innych osób z najbliższego otoczenia prezydenta o korupcję. Chociaż Zinczenko nie przedstawił żadnych dowodów potwierdzających wysunięte przez niego oskarżenia, to jednak mało kto wątpił w ich prawdziwość. Zinczenko uchodził za dosyć uczciwego polityka, o tyle, o ile polityk może być uczciwy. Sam on twierdził, że odszedł ze stanowiska tylko i wyłącznie, aby zmusić prezydenta przejrzeć na oczy i w ten sposób zapobiec narastającemu zagrożeniu.

Wiktor Juszczenko nie mógł nie zareagować. Przez trzy dni za zamkniętymi drzwiami sekretariatu prezydenta trwały negocjacje mające na celu zapobieżenie zbliżającemu się kryzysowi. Wreszcie w czwartek prezydnet Ukrainy wystąpił z oświadczeniem, że dymisjonuje rząd oraz sekreatrza RBNO. „Wiedziałem, że między tymi ludźmi istnieją pewne nieporozumienia. (…) Ale miałem nadzieję, że jeżeli każdy narzuci na siebie swoje jarzmo, nie pozostanie czasu na wzajemne intrygi” mówił Juszczenko w swoim wystąpieniu. „Jesteśmy świadkami tego, jak w nowej władzy pojawiło się wiele nowych twarzy, ale paradoksalnie – twarz władzy nie zmieniła się”. W tym samym dniu prezydent podpisał odpowiednie dekrety i mianował pełniącego obowiązki premiera. Został nim Jurij Jechanurow, który do tej chwili zajmował stanowisko gubernatora obwodu dnipropetrowśkiego.

Juszczenko przyznał, że początkowo nie miał zamiaru dymisjonować rządu. Podczas długotrwałych negocjacji za zamkniętymi drzwiami w sekretariacie prezydenta, omawiano tzw. „delikatny scenariusz”. Chodziło o zdymisjonowanie Poroszenki i dwóch lub trzech członków rządu. Juszczenko miał nadzieję, że w ten sposób uda się uniknąć kryzysu. „Porozumienie zostało zerwane. Nie przeze mnie” – powiedział prezydent. Po konferencji prasowej rzeczniczka Juszczenki dała do zrozumienia, że „delikatny scenariusz” został podważony przez wice-premiera Mykołę Tomenkę. To właśnie Tomenko miał być jednym z kozłów ofiarnych razem z ministrem gospodarki Serhijem Teriochinem i szefem Służby Bezpieczeństwa Ołeksandrem Turczynowem. Tomenko, oburzony taką pozycją prezydenta, pierwszy zwołał konferencję i ujawnił prasie tajemnice negocjacji. Wiceminister publicznie podał się do dymisji i jednocześnie oskarżył otoczenie Juszczenki o korupcję. Jego oskarżenia bardzo przypominały poniedziałkowe wystąpienie Zinczenki. Według Tomenka, w kraju, obok konstytucyjnego rządu Julii Tymoszenko działał oligarchiczny rząd Petra Poroszenki. A szefa gabinetu prezydenta Ołeksandra Tretiakowa oskarżył o informacyjne blokowanie Juszczenki. Nawet rząd nie mógł donieść do prezydenta informacji bez uprzedniej kontroli ze strony Tretiakowa. „Za długo byłem w opozycji, żeby teraz milczeć o błędach i korupcji nowej władzy” podsumował Tomenko.

Bardzo prawdopodobne, że mianowany przez prezydenta na stanowisko pełniącego obowiązki premiera Jurij Jechanurow zostanie nowym szefem rządu Ukrainy. W tym celu niezbędna jest zgoda Rady Najwyższej Ukrainy. Większość deputowanych, którzy komentowali dymisję rządu i mianowanie Jechanurowa, pozytywnie oceniali jego kandydaturę. Uważa się, że Jechanurow jest osobą kompromisową. Jednak bardzo istotna jest tutaj pozycja przewodniczącego Rady Najwyższej Wołodymyra Łytwyna. Łytwyn przerwał swoją wizytę w Stanach Zjednoczonych na światowym zjeździe przewodniczących parlamentów i wrócił do kraju. Jeszcze przed odlotem, w Nowym Jorku, Wołodymyr Łytwyn wezwał deputowanych do poparcia decyzji prezydenta w kwestii nowego premiera. „Należy udzielić poparcia prezydentowi jak gwarantowi Konstytucji, jeżeli myślimy o Ukrainie” – powiedział Łytwyn. Przewodniczący parlamentu jest przekonany, że dymisja rządu to nie kryzys władzy, lecz kryzys rządowy. Ale żeby nie przerósł on w kryzys polityczny konieczne jest jak najszybsze powołanie nowego rządu.

Tymczasem Jurij Jechanurow po przylocie do Kijowa odbył naradę z członkami zdymisjonowanego rządu. Wykonując polecenie prezydenta odnośnie sformowania nowej ekipy, Jechanurow zdecydował się na tymczasowe zachowanie status quo na czołowych stanowiskach ministerskich. „Moje zadanie polega na tym, żeby członkowie rządu kontynuowali swoją robotę, aby zachować stabilność” – powiedział Jechanurow. Z tym że w charakterze „pełniących obowiązki ministrów”. Politolodzy, deputowani i sami ministrowie są przekonani, że większość szefów resortów obejmie te same stanowiska i w nowym rządzie.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl