Nie ulega wątpliwości, że każdy naród idealizuje swoją historię. W Rosji jest to dodatkowo potęgowane przez traumę po utracie statusu supermocarstwa. Jednak po głębszej analizie rzuca się w oczy pewien szczegół. Rosjanie jak ognia boją się słowa imperializm i nie potrafią się przyznać do swojej imperialnej przeszłości.
Przez cały XIX i XX w. Rosja była państwem wielkim i silnym. Bez przerwy znajdowała się w gronie 2-3 największych potęg świata. A trzeba pamiętać, iż ostatnie dwa stulecia były okresem, w którym żadne mocarstwo nie mogło uniknąć stosowania metod imperialnych i kolonizatorskich, jeśli chciało utrzymać się w światowej czołówce. Carska Rosja jest tu przykładem szablonowym. Nawet największa armia świata nie była w stanie bronić rozciągniętych do niebotycznych rozmiarów granic państwa. Jedyną szansą na utrzymanie bezpieczeństwa była ciągła ekspansja. Polityka bezpieczeństwa Petersburga zamykała się w słowach – atakować, aby nie zostać zaatakowanym. I było to de facto jedyne rozsądne rozwiązanie. Sytuację dodatkowo komplikował fakt, że terytorium kraju rozciągało się na olbrzymim dystansie. Jednocześnie praktycznie nie istniała infrastruktura. W efekcie jakakolwiek komunikacja była bardzo utrudniona. Skutkowało to utratą kontroli nad poczynaniami wojsk. Raz puszczona w ruch armia była nie do zatrzymania (tak wielkie wojska nie mogą przez dłuższy czas stać bezczynnie); nie dało się też jej kontrolować. Modelowym przykładem takiej sytuacji jest sposób podboju Azji Środkowej.
Przedstawione powyżej mechanizmy rosyjskiej ekspansji można bez problemu uznać za normę w danym okresie. Tak postępowało, bo musiało postępować, każde mocarstwo. Problemem jednak okazała się ideologia. Bowiem w myśl doktryny marksizmu-leninizmu imperializm został jednoznacznie wyklęty. Narody socjalistyczne miały współistnieć zgodnie z zasadą równorzędności. O żadnej dominacji nie mogło być mowy. Teoretycznie. W praktyce okazało się, iż Rosja Radziecka szybko przyswoiła sobie metody imperialne, dając im nową nazwę eksportu rewolucji. W ten sposób powtórnie podporządkowano Zakaukazie i Ukrainę. Szczytem radzieckiej podwójnej moralności było to, że Józef Stalin stał się jednym z najskuteczniejszych imperialistów w dziejach świata, w kilka lat podporządkowując sobie pół Europy w imię walki z imperializmem.
Niestety mit antyimperialistyczny utrzymuje się w Rosji do dziś. Rzutuje to w bezpośredni sposób na stosunki z sąsiadami. Skutek jest taki, że Rosjanie nie mogą przyjąć do wiadomości, iż byli kiedykolwiek najeźdźcami, okupantami czy ciemiężycielami. To w dużym stopniu tłumaczy ową tendencję do naginania historii oraz, co gorsza, próby przeforsowania swojej wizji w świecie. W efekcie możemy obserwować kolejne konflikty międzynarodowe z udziałem rządu w Moskwie. Dopóki Rosjanie nie zaakceptują swojej imperialnej przeszłości, nie może być mowy o żadnym trwałym konsensusie społeczności międzynarodowej w tym rejonie.