Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Niezmiennie aktualne – o wyborach większościowych               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Niezmiennie aktualne – o wyborach większościowych 

13-07-2003

  Autor: Aleksander Wojtala

Temat ewentualnej zmiany ordynacji wyborczej do polskiego parlamentu, czyli zastąpienia obecnego systemu wyborami większościowymi w jednomandatowych okręgach, budzi emocje od pewnego czasu. Wiele na ten temat zostało już powiedziane, także i na łamach tego serwisu; ponieważ jednak w dalszym ciągu nie traci on aktualności, o czym świadczą choćby pojawiające się ostatnio w rzeczonej sprawie inicjatywy (w tym ze strony jednego z głównych uczestników sceny politycznej – Prawa i Sprawiedliwości), pozwolę sobie także i swoje trzy grosze do dyskusji dorzucić.

 

 

Argumentację na poparcie takiej zmiany – bo nie ukrywam, że za takim właśnie rozwiązaniem optuję (choć nie bez wątpliwości) – spróbuję jednak poprowadzić od nieco innej strony, niż zwykło się to robić. Za punkt wyjścia proponuję bowiem przyjąć pojęcie liberalnej demokracji, które powszechnie stosowane jest na określenie zaadoptowanego w Polsce po 1989 roku systemu politycznego. W istocie rzeczy sformułowanie takie jest wprowadzaniem pewnego rodzaju pojęciowego zamętu, gdyż związek liberalizmu i demokracji nie jest bynajmniej czymś oczywistym, a wręcz należałoby powiedzieć, że klasyczny nurt tej doktryny (czyli ten, który, jak mniemam, w największym stopniu zasługuje na to, by miano liberalizmu nosić) od swoich początków wobec demokracji zachowywał co najmniej dystans, jeśli nie otwartą wrogość. Pomijając jednak ów problem chcę skupić się na zasadzie reprezentacji, która kluczowa jest zarówno dla systemu liberalnego, jak i demokratycznego, choć w tym drugim przypadku, za sprawą radykalnego wzrostu znaczenia partii politycznych (bez których funkcjonowanie demokracji jest w gruncie rzeczy niemożliwe) oraz właśnie proporcjonalnego prawa wyborczego (które ewidentnym skutkiem postępującej demokratyzacji jest bez cienia wątpliwości), ulega ona bardzo znaczącemu zniekształceniu. Jeżeli zaś chcemy wspomniane sformułowanie “liberalna demokracja” w niewielkim choć stopniu uprawomocnić, należałoby określany tym mianem system zmodyfikować – choćby i w ograniczonym zakresie, jednak w sposób taki, który faktycznie liberalnych cech mu nada. Jak się wydaje, zmiana trybu wyboru reprezentatnów jest ku temu dobrą okazją. Celem wyeliminowania nieporozumień dodać należy tylko, że postulat nadania systemowi politycznemu bardziej liberalnego charakteru nie wynika wyłącznie z chęci uczynienia go bardziej adekwatnym w stosunku do nazwy, którą nosi; u jego podstaw leży przekonie, że takie zmiany będą modyfikacjami o pozytywnych skutkach.

Na czym konkretnie polega naruszenie zasady reprezentacji przez demokratyczno-proporcjonalne prawo wyborcze? Przede wszystkim na tym, że de facto uniemożliwia wybór... reprezentantów. Zgodnie z postulatami liberalizmu, przedstawiciel powinien być osobą, której określona grupa wyborców powierza zadanie dbania o ich interesy w pewnych, ściśle określonych dziedzinach, którymi wyborcy nie mogą – lub nie chcą – zajmować się samodzielnie (bądź też zwyczajnie uznają, że wygodniej i skuteczniej będzie czynić to wspólnie – za pośrednictwem przedstawicieli właśnie). Jest to konkretny człowiek, który wśród reprezentowanych zdobędzie największe uznanie i za podejmowane przez siebie działania przed nimi odpowiada. Tymczasem członkowie parlamentu wybierani w drodze głosowania proporcjonalnego reprezentują właściwie nie wyborców, lecz partie polityczne, z ramienia których zostali wybrani. Tym samym rozmyciu ulega sama idea reprezentacji; wyborcy tracą faktyczny wpływ na personalny skład ciała przedstawicielskiego, mocno wątpliwa staje się jednocześnie możliwość poddania parlamentarzystów indywidualnej ocenie przez wyborców, których reprezentują – nie istnieje bowiem żadna konkretna grupa, która mogłaby się z taką osobą identyfikować.

Jeszcze jedną istotną konsekwencją systemu wyborczego o charakterze proporcjonalnym, bezpośrednio z opisanego powyżej procesu wynikającą, jest rzeczywiste złamanie zasady wolnego mandatu przedstawicielskiego. Reprezentanci są wprawdzie zwolnieni z obowiązku ścisłego wypełniania instrukcji swoich wyborców, jednak stają się uzależnieni od ugrupowania politycznego, dzięki któremu w parlamencie się znaleźli, a zjawiska takie jak np. dyscyplina partyjna w parlamentarnych głosowaniach, jest tego najbardziej dobitnym przejawem. Tym samym następuje radykalne zwiększenie roli partii politycznych (nawiasem mówiąc, wobec zjawiska jakim są partie, tak jak i wobec demokracji, klasyczny liberalizm zawsze zachowywał znaczący dystans) w procesie rządzenia państwem, wręcz można mówić o przesunięciu się podstawowego ośrodka decyzyjnego poza system organów państwowych. Jakie konsekwencje może to powodować, chyba nie trzeba przypominać.

Zmiana ordynacji wyborczej nie jest oczywiście wystarczającym warunkiem wyeliminowania wszystkich opisanych powyżej niekorzystnych zjawisk, jak się jednak wydaje, jest ku temu warunkiem koniecznym. I choć nie należy zapominać o możliwej marginalizacji znaczenia głosów oddanych przez istotną część elektoratu oraz niebezpieczeństwie zhegemonizowania sceny politycznej przez obóz populistyczno-demagogiczny (wliczając w to SLD), ogólny bilans zagrożeń i potencjalnych korzyści przemawiałby jednak za zmianą w Polsce systemu wyborczego na wiekszościowy.

Autor: Piotr Romaniuk




 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl