Sahar al-Haideri musiała zginąć, gdyż była dziennikarką – iracką dziennikarką, która odważyła się zadawać pytania, która oddała głos Irakijczykom, która nie chciała, by jej kraj został rozdarty przez międzywyznaniową przemoc lub był rządzony przez terror narzucany przez odłamy al-Qaidy.
Haideri, 45 lat, pracowała w swoim rodzinnym Mosulu, niespokojnym mieście – drugim, po Bagdadzie, najniebezpieczniejszym w Iraku.
Grupy rebelianckie rozpaczliwie dążą do stworzenia islamskiego “emiratu” w północno-zachodnich prowincjach Anbar i Nineveh, a Mosul miałby być jego stolicą.
Haideri była jednym z pierwszych irackich dziennikarzy piszących o dojściu ekstremistów do władzy w Mosulu.
Pierwszą jej relacją dla
Institut for War and Peace Reporting – którą zdała w czasie kursu “Jak pisać o sprawach kobiet” w maju 2005 był reportaż o próbach wprowadzania przez rebeliantów ograniczeń dla kobiet na wzór talibski. Opisywała jak kobiety – wykładowcy i pracownice publiczne, stawały się celem dla rebeliantów i były mordowane.
“Zastraszanie i ataki zmusiły inne kobiety w Mosulu do rezygnacji z chodzenia do pracy.” – pisała.
Nie brała pod uwagę, że mogłaby siedzieć w domu. Była tam, gdzie żaden zagraniczny sprawozdawca nie mógł się pojawić – na ulicach, w sklepach i restauracjach jej ulatniającego się miasta.
W 17-stu relacjach i 9-ciu reportażach radiowych, które Haideri przygotowała dla IWPR, wyróżniał się jeden wspólny temat - walka o kontrolę nad Mosulem, i jej oddziaływanie na ludność, w szczególności na kobiety.
Haideri była bezkompromisowym reporterem, ale i jednocześnie troskliwą żoną i matką czworga dzieci. Ludzkie podejście zawsze charakteryzowało jej pracę. Jej relacje zawsze odzwierciedlały tę troskę o ludzki los – sklepikarzy i nauczycieli; matek, ojców i dzieci; studentów, fryzjerów i stróżów.
Nie cofała się przed demaskowaniem pseudo-islamskiej retoryki i nadużywania religii w imię władzy.
W jej relacjach ludzie nie bali się sprzeciwiać głośno przeciwko życiu na krawędzi obłędu. “Ekstremiści zaczynają wnikać we wszystkie aspekty codziennego życia w Mosulu” – pisała w grudniu 2006, w relacji opisującej jedną z ostatnich instrukcji nakazujących właścicielom sklepów z ubraniami zakrywać, w imię przyzwoitości, głowy manekinom wystawowym.
Jeden ze sprzedawców mówił: „Nie wiem skąd te grupy przychodzą. Chcą nas cofnąć o 1400 lat. Jednak jeśli chce się przeżyć, trzeba słuchać ich rozkazów.”
Haideri nie chciała, by jej mówiono co musi a czego jej nie wolno pisać. Jej odpowiedzią na coraz straszniejsze realia była jeszcze większa intensyfikacja publikacji. Prawie tak, jakby poprzez swe publikacje mogła przeciwstawić się zanikaniu nadziei, czy powstrzymać erozję spójności społecznej za pomocą swego pióra.
Jednak logika tych, którzy chcą upadku Iraku mówi, iż wszystko co daje nadzieję musi zostać zniszczone. Właśnie dlatego ich celem są doktorzy i profesorowie, i dlatego też tak wielu zginęło i będzie ginąć tak wielu dziennikarzy.
George Packer, reporter „The New Yorker”, napisał ostatnio w magazynie “Dangerous Assignments” : “Kampania mordowania, prowadzona przez rebeliantów i milicję, jest systematyczna. Ma jeden cel – unicestwienie dziennikarstwa.”
Tę smutną prawdę potwierdza oświadczenie grupy Ansar al-Sunna, w którym przyznaje się do zamordowania Haideri 7 czerwca w Mosulu.
Oskarżali oni Haideri o współpracę z „odszczepieńcami od wiary” – iracką policją i rządem. “Po wnikliwej obserwacji doszliśmy do wniosku, iż Haideri pisała kłamstwa o mudżahedinach, by zniekształcić prawdę” – głosi oświadczenie, którego autentyczność nie została jeszcze potwierdzona.
Zastępca szefa policji w Mosulu powiedział wcześniej, iż nazwisko Haideri znajdowało się na czwartym miejscu na liście celów tzw. Emira Państwa Islamskiego w Mosulu.
Jednak niezależnie od tego do którejkolwiek z grup należeli ci, którzy czekali na Haideri pod jej domem 7 czerwca, ich przesłanie po jej śmierci pozostaje niezmienne: dziennikarze muszą umrzeć ponieważ współpracują z rządem, policją i ”niewiernymi”.
Oświadczenie pochodzące rzekomo od „Państwa Islamskiego” mówi, iż zabójcy zabrali Haideri jej telefon, w którym znajdowały się telefony oficerów policji. Oczywiście Haideri posiadała numery oficerów policji, oficjeli i policjantów. Wynikało to wprost z jej pracy i nie jest żadnym dowodem na jej stronniczość.
Jeśli potrzebne były jakiekolwiek dowody na obiektywizm Haideri, to wystarczającym jest jej relacja ze skutków ataku samobójczego w granicznym mieście Tel Afar. Choć pojechała tam w asyście policji, tytuł jej relacji brzmiał: „ Policja powiązana z zamachem w Tel Afar”.
Haideri zdawała sobie sprawę z ryzyka jakie niesie jej zawód. Każdy dziennikarz w Iraku wie, że może w każdej chwili zostać zamordowanym, powtarzające się groźby stały się codziennością. Wielu uciekło z kraju, podczas gdy część wyjechała w nadziei na powrót jak tylko sytuacja ulegnie poprawie.
W ostatnich latach Haideri publikowała pod wieloma pseudonimami. Korzystała z każdej okazji by wyjechać na szkolenia do Sulaimaniyah lub do Amman, lub też na krótkie wyprawy do Syrii. Ewakuowała także swą rodzinę z Mosulu. Jednak zawsze wracała.
Haideri z jednej strony żyjąc w ciągle rosnącej obawie o swoje bezpieczeństwo dążyła do wyjazdu, a z drugiej publikowała i zdawała coraz więcej i więcej relacji, więcej niż kiedykolwiek.
“Nasz stan psychiczny jest zachwiany ponieważ żyjemy, myślimy w strachu i obawie, i zawsze myślimy o naszym przeznaczeniu i naszej rodzinie. Jednak nigdy nie myślałam o odejściu, o rezygnacji. Dziennikarstwo to moje życie i naprawdę je kocham.” – pisała w marcu 2007 dla brytyjskiej gazety “The UK Press Gazetce”.
Jej wrogowie wiedzieli, że jedynym sposobem na zamknięcie jej ust było zabicie jej.
Opłakując jej śmierć, najlepszym hołdem jaki możemy jej złożyć, to pamiętanie, że nie tylko ona jest na “liście celów do likwidacji”. Wielu więcej dziennikarzy w Iraku potrzebuje naszej pomocy, jeśli chcemy by stawili czoła tym, którzy próbują ich uciszyć.
“Niech Bóg zachowa dziennikarki, które w większości pracują anonimowo z obawy o zostanie zamordowanym, tylko dlatego, że mówią prawdę” – mówiła Haideri w audycji The Other Half w radiowym programie IWPR-u.
Iraccy dziennikarze potrzebują więcej wsparcia także od doczesnego świata.
Susanne Fischer jest dyrektorem IWPR w Iraku. Po raz pierwszy spotkała Sahar al-Haideri, podczas prowadzenia szkolenia w Sulaimaniyah w maju 2005.
Artykuł powstał przy współpracy International Republican Institute (IRI).
Tłumaczenie: Andrzej Kaniewski