Aby zapisać się na listę naszego newslettera, prosimy podać swój adres email:

 

Wyszukiwarka e-Polityki :

 

Strona Główna  |  Praca  |  Reklama  |  Kontakt

 

   e-Polityka.pl / Artykuły - Kraj / Felietony / Błędny ognik polityczny               

dodaj do ulubionych | ustaw jako startową |  zarejestruj się  

  ..:: Polityka

  ..:: Inne

  ..:: Sonda

Czy jesteś zadowolony z rządów PO-PSL?


Tak

Średnio

Nie


  + wyniki

 

P - A - R - T - N - E - R - Z - Y

 



 
..:: Podobne Tematy
Błędny ognik polityczny 

14-10-2005

  Autor: Michał Gostkiewicz

W całym dosyć bagiennym terenie polskiej polityki trudno o jakiekolwiek oparcie na pewnym, nie gnijącym od korzeni skrawku stałego lądu. Jak nie wdepniesz, drogi polityku, w błoto, to zawsze znajdą się tacy, co cię w nie wciągną. Całą wątpliwie śmieszną zabawę w szukanie następnego topielca można by nazwać – nawiązując do używanego potocznie na osobników niedojrzałych soczystego i jędrnego słowa „gówniarz” – „bagniarzem”. I bagniarstwo właśnie z niebywałą wręcz prędkością w obecnej kampanii wyborczej się rozpleniło.

 

 

Czasem ma to swoje dobre strony – wśród politycznych kłusowników pojawia się czasem jakiś myśliwy – strzelec wyborowy, co celnym trafieniem ustrzeli tę kaczkę, która rzeczywiście na to zasługuje. Często niestety ma miejsce nieco dziwniejsze zjawisko – kiedy myśliwy, zmęczony śledzeniem kolejnych bagiennych błędnych ogników wystawia wreszcie fałszywy wabik i za jego pomocą dopada zdobycz, choć nie całkiem uczciwie. Powiedzcie mi, drodzy czytelnicy, jak ci biedni politycy mają żyć, zaszczuci tak przez media, przez policję i szkołę (bo niektórzy uparcie i na złość społeczeństwu chcą zdać maturę)? Jak się nawet jakiemuś osobnikowi uda popłynąć na skleconej naprędce z immunitetu poselskiego tratwie nieco dalej, to zawsze z mętnej wody wychyli się sina ręka topielca, potrząsając groźnie trzymanym w zgrabiałych palcach faksymile. Pół biedy zresztą, kiedy jakiś uparty komisyjny śledczy wykaże, że obywatel marszałek zarabiał w najlepsze na transakcjach giełdowych za pomocą pieniędzy, którymi obracać nie bardzo miał prawo (miejsce zarobku nawet się nie zmieniło, z drobnym wyjątkiem zmiany nazwy 16 lat temu). A może po prostu nie iść do polityki z ukrytym garbem? Ależ to nic nie pomoże – bo jeśli topielcze ręce mogą jakiś utytłany w błocie dokument z bagna wyciągnąć, to i tak wyciągną. Gorzej, kiedy znajdują się takie ręce, nogi, usta i głowy, które nie mają skrupułów. I z braku faktów, historii, haków, dokumentów i innego oręża wyborczego – rzucą przeciwnikowi w twarz oręż nędzny, choć skuteczny. Kłamstwo.

Przeciągłe buczenie, które powitało Jacka Kurskiego na ceremonii odbioru zaświadczeń o wyborze na posła, cieszy, choć nie do końca. Gwizdy są dowodem, że środowisko polityczne pewnych nieczystych zagrań i chwytów nie akceptuje. Kurskiemu zamknięto usta, w imieniu PiS już się nie wypowie. Byłoby to zresztą trudne – sąd koleżeński usunął ambitnego myśliwego z partii. Jakby tego było mało, na samym początku wymarzonego poselskiego mandatu Kurski dobitnie poczuł ostracyzm, jaki przyjdzie mu przez 4 lata cierpieć od byłych i przyszłych kolegów. Jednak najprawdopodobniej (już także były) sztabowiec Lecha Kaczyńskiego niewiele więcej konsekwencji poniesie. Donald Tusk zapowiedział, że do sądu skarżyć Kurskiego nie będzie. Zachował się dostojnie, na miarę „prezydencką”, pokazując, że byle kalumnią nie można zwrócić jego uwagi. Punkt dla niego, punkt mniej dla Lecha Kaczyńskiego.

Jednocześnie jednak Tusk pozbawił się w ten sposób znakomitej szansy dania lekcji poglądowej politycznym najemnikom typu Kurskiego. Lekcji na temat: „Jak politycznemu bagniarstwu będzie odpłacane pięknym za nadobne”. Lider PO gra jednak o zbyt dużą stawkę, by marnować czas na walkę z (mimo wszystko) polityczną płotką. Zamiast tego zdobywa kolejny, moim zdaniem bardzo ważny punkt. Jaki? Taki mianowicie, że oto na ekranie, w programie oglądanym przez miliony widzów, uważany przez pół Polski za zaprzysięgłego ateusza Tusk wykazał się iście chrześcijańskim miłosierdziem i jeszcze bardziej chrześcijańską zdolnością wybaczania. I to umiejętnie unikając posądzenia o bycie mięczakiem, który nie umie odpowiedzieć ogniem, gdy przeciwnik armaty wytacza.

Chciałbym wierzyć, że nie był to tylko spektakl na potrzeby kampanii wyborczej. Odrobina chrześcijańskiej miłości potrzebna jest polskiej scenie politycznej jak ludzkości zbawienie. I jeżeli do polskiej polityki wprowadza takie zachowania polityk z chrześcijaństwem dotychczas bynajmniej nie kojarzony, to może coś jeszcze, drodzy wyborcy, z tej Polski będzie. Pod warunkiem, że ta jej część, co się chrześcijańską mieni, przypomni sobie ósme przykazanie.

 

  drukuj   prześlij na email

  powrót   w górę

Tego artykułu jeszcze nie skomentowano

Copyright by (C) 2007 by e-Polityka.pl - Biznes - Firma - Polityka. Wszelkie Prawa Zastrzeżone.

Kontakt  |  Reklama  |  Mapa Serwisu  |  Polityka Prywatności  |  O nas


e-Polityka.pl