Jeszcze na początku tygodnia wydawało się, że obecny kryzys polityczny nieuchronnie doprowadzi do wyborów. Andrzej Lepper był bardzo stanowczy, kategorycznie oświadczył, że tej koalicji już nie ma. Dziś widzimy, że ta koalicja nadal trwa i raczej nic nie wskazuje na to, by miała być w najbliższym czasie zerwana. Oto bowiem przewodniczący Samoobrony twierdził, że decyzję co do przyszłości jego partii poznamy w piątek, teraz mówi, że została ona odsunięta na poniedziałek, w poniedziałek dowiedzieliśmy się, że takie rozstrzygnięcie zostało zdecydowane, ale odsunięte w czasie. O co tu chodzi? Odpowiedź jest prosta. Otóż, o ile nawet Lepper chce wyprowadzić swoją partię z rządu, o tyle takiemu pomysłowi sprzeciwia się większość parlamentarzystów i członków Samoobrony. Trwanie przy władzy to przecież dla nich kolejne lata profitów i przywilejów, z których nie chcą rezygnować. Lepper więc, by zapobiec rozłamowi swojego ugrupowania, a jednocześnie zachować twarz, wymyślił „koalicję warunkową”, która jak mniemam okaże się koalicją trwałą.
Postawa Samoobrony jest jak najbardziej na rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wyautował Andrzeja Leppera nie tracąc przy tym żadnego z posłów popierających rząd. Jakże to dogodna sytuacja. Teraz Kaczyński nie dość, że będzie mógł bezkarnie używać straszaka przyspieszonych wyborów w stosunku do niepokornych posłów, to jeszcze w każdej chwili może te wybory przeprowadzić, nie ryzykując znaczącego odpływu elektoratu. Oto bowiem wyborcy LPR już dawno zostali przejęci przez PiS, a teraz po mistrzowsku Kaczyński przyjmuje elektorat Leppera. Premier świetnie wyczuwa koniunkturę. Inteligencja jest dziś ignorowana i nielubiana przez społeczeństwo, w czym pomaga władza, podkopując wszelkie autorytety. Dziś na topie jest bezideowa, wegetująca z dnia na dzień masa. Dlatego też PiS przejmując elektoraty LPR i Samoobrony staje się partią mas. Partią, w której wszelkie decyzje podejmuje wódz, a masa bezkrytycznie je akceptuje.
Ostatnio wielu komentatorów twierdziło, że Jarosław Kaczyński wcale nie ma dalekosiężnego planu politycznego, ale manewruje podejmując doraźne decyzje. Ja uważam inaczej i bardzo chciałbym się mylić. Myślę bowiem, że Kaczyński jest w trakcie realizowania swej wizji. On chce omamić społeczeństwo, za pomocą chwytów populistycznych sprawić, by mu zaufało i za nim poszło. Masy są przecież bezkrytyczne, masy poprą każdego, kto powie im to, co chcą usłyszeć. Stąd przyjaźń szefa PiS z dyrektorem Radia Maryja, stąd usilne zabiegi, by prezesem TVP został najbardziej zaufany człowiek, stąd krytyka mediów komercyjnych. Kaczyński świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że powtórne rządy mogą mu zapewnić tylko głosy ludzi prostych, słabo wykształconych i naiwnych. Kaczyński dobrze wie, że tacy ludzie, odpowiednio ukierunkowani, mogą być niebezpiecznym instrumentem w rękach owładniętego manią wodza. Historia zna takie przypadki…