Najbardziej gorącym tematem dotyczącym regionu jest kwestia irańska. Program nuklearny i ostatnie, antyizraelskie wypowiedzi są śledzone przez media całego świata. Dla Delhi mają one jednak znaczenie pierwszoplanowe. Interes kraju wymaga, by jak najlepsze stosunki utrzymywać zarówno z Iranem, jak i ze Stanami Zjednoczonymi. A w dzisiejszej sytuacji jest to wręcz niemożliwe.
Z Iranem łączą Indie silne związki, przede wszystkim ekonomiczne. Współpraca między obydwoma krajami, głównie w dziedzinie handlu ropą naftową i gazem ziemnym (budowa rurociągu Iran - Pakistan - Indie) rozwijała się coraz lepiej, aż do czasu irańskiego kryzysu atomowego. Międzynarodowa opinia publiczna, a głównie Amerykanie, wymusiła na Indiach bojkot projektu, co miało fatalne skutki dla perspektyw rozwojowych kraju. Iran jest krajem ważnym dla Indii także z innych powodów. Dobre stosunki z Teheranem mają dla Delhi niebagatelne znaczenie na wypadek ewentualnego konfliktu z Pakistanem. Możliwość przyjęcia nieżyczliwej postawy przez potężnego sąsiada z zachodu znakomicie odstraszałaby Islamabad od agresywnych działań wobec Indii. Co więcej, olbrzymia (ponad 100 mln) i wyjątkowo niestabilna mniejszość muzułumańska w Indiach - w dużej części szyici - negatywnie zareagowałaby na pogorszenie stosunków z Iranem, co dla Delhi byłoby niezwykle groźne.
Z drugiej strony nie wolno lekceważyć też nacisku Amerykanów. Poparcie Stanów Zjednoczonych jest niezbędne, by myśleć o pozytywnym rozwiązaniu konfliktów granicznych z Chinami i Pakistanem. Poza tym stosunki gospodarcze z Zachodem są główną siłą napędową indyjskiego wzrostu gospodarczego. Jednak twarde wystąpienie przeciw Iranowi, zgonie z wytycznymi Waszyngtonu, jest wręcz niemożliwe. Po pierwsze, rząd w Delhi, który NIELEGALNIE wszedł w posiadanie technologii jądrowej, nie ma moralnego ani politycznego prawa krytykowania Teheranu za ten sam manewr. Po drugie, w Indiach ciągle silne są lewicowe koncepcje ludzi, którzy pamiętają jeszcze bandungską ideę Ruchu Państw Niezaangażowanych i nie mogą wybaczyć rządowi zdradzenia koncepcji solidarności państw Południa na rzecz współpracy (a może "kolaboracji") z USA.
Z drugiej strony, także indyjska polityka w stosunku do Pekinu nie może być jednoznaczna. To rozdwojenie jest widoczne od lat 60. i 70., gdy Indie i Chiny jednocześnie rywalizowały o pogranicze i współpracowały w ramach organizacji państw Południa. Także dziś w stosunkach między obydwoma państwami pojawiają się elementy współpracy, głównie w dziedzinie gospodarki. Jednak zdecydowanie przeważa czynnik rywalizacji. Kryzys irański zmusił rząd w New Delhi do wzmożonej aktywności w Indochinach (por. "Geopolityka towarzysza Hu"). Sytuację tą postanowili wykorzystać Amerykanie. W zamian za amerykańską pomoc technologiczną, Indie zgodziły się użyć swojej floty do patrolowania pełnej piratów Cieśniny Malakka. Oczyszczenie cieśniny zmusiłoby Chiny do rezygnacji z budowy omijającego ją kanału (byłby już nieopłacalny) i pozwoliłoby Indyjczykom, a więc pośrednio i Amerykanom, na monitorowanie chińskich transportów ropy w cieśninie (4/5 dostaw do tego kraju przepływa przez nią!). Współpraca z Amerykanami pozwoli na modernizację floty Indii, tworząc jednocześnie konkurencję dla, potencjalnej jeszcze, dominacji Chin na Oceanie Indyjskim.
Trzeci, najbardziej klasyczny, kierunek polityki zagranicznej Indii, to Pakistan. Wieloletnia wrogość tych państw musiała zostać stłumiona po 11 września, gdyż od tamtej pory Pakistan, jako sojusznik USA, "gra w tej samej drużynie" co Indie. Jednak pomimo wyjątkowych gestów, takich jak pomoc Delhi dla ofiar pakistańskiego trzęsienia ziemi, sytuacja ciągle pozostaje napięta.