Bieżący kryzys na polskiej scenie politycznej (ile ich już było w ciągu ostatnich 12-tu miesięcy?!) to dowód na to, że Polska zbankrutowała. W ostatnich wyborach parlamentarnych (głównie) oraz prezydenckich (dużo mniej, w Polsce prezydent jest raczej figurantem, co dobitnie pokazują rządy PiS) przegrali wszyscy. Przegrała klasa polityczna, kompromitując się dokumentnie. PiS, który pokazał, że pomimo stworzenia koalicji z LPR i Samoobroną rządzić nie potrafi, a szczytem ich ambicji jest pouczanie Niemiec, Rosji oraz mediów. Opozycji, bo tak biernej, wyprutej z programu, pomysłów oraz przyzwoitości partii „po drugiej stronie” w historii III RP jeszcze nie było. Przegrali w końcu wyborcy – zmęczeni 4-letnią zabawą w chowanego z SLD (zgadnijcie, gdzie ukrywa się kolejna afera?) dopuścili do władzy politycznych dinozaurów. Ludzi, których poglądy na rzeczywistość są tak anachroniczne, że dostosowywać język przekazu (w celu ich promowania) muszą za nich Bielan i Kamiński. Wygrał strach.

Wybory samorządowe już za pasem (12 listopada), a obóz rządzący zdaje się trzeszczeć w szwach jak nigdy dotąd. Oto wicepremierzy Andrzej Lepper i Roman Giertych zdaje się, iż otworzyli oczy i spostrzegli, jaką pułapkę zastawił na nich premier Jarosław Kaczyński. Obaj twierdzą teraz, że w myśl nowej ordynacji wyborczej wprawdzie mogą stworzyć blok, ale niekoniecznie musi to być blok z PiS. A. Lepper nawet stwierdził, iż może wstąpić w koalicję z Platformą Obywatelską, ponieważ ta idzie wyraźnie w stronę socjalliberalną, o której on już dawno mówił, że jest najbardziej pożądana.